W niedzielę w Amfiteatrze świętowała młodzież ubierająca się na czarno. Resztę siedlczan zapewne wystraszył deszcz.
Tego dnia odbył się „Rockfest”, kontynuacja 9 już „Majówek Rockowych” organizowanych przez siedlecki MOK. A zaczęło się od debiutującego na scenie miejscowego „Midłej” (tak, to nie błąd zapisu). Panowie są młodzi, grają ostro i mają buntownicze teksty. Ich autor to jednocześnie wokalista grupy. Przed nim jeszcze sporo pracy na obu tych płaszczyznach, ale fragmenty typu: „Strzeliłem do ciebie,/ już leżysz na glebie” niewątpliwie zapadają w pamięć.
Po młodzieży wystąpili starzy wyjadacze, czyli „Mr. Pollack” z gitarzystą Jackiem Polakiem, zapowiadanym przez prowadzącego koncert Marka Wiernika jako „Paganini gitary”. Było też ostro i niewątpliwie profesjonalnie, ale publiczności raczej nie porwało.
Dużo lepiej na tym tle wypadł siedlecki „Upstream”. Grupa ma już stałych fanów i ukształtowany repertuar. Niedzielny koncert zapowiadał ich płytę, która ma się ukazać ponoć po wakacjach. Ja powiem tylko, że warto czekać, choć na pewno będzie łagodniejsza niż to, co „Upstream” zaprezentował w Amfiteatrze.
Na finał „Rockfestu” przygotowano niewątpliwą gwiazdę, czyli zespół „Sexbomba”. Mocno i skocznie grają już prawie 25 lat, ale wciąż są w świetnej formie. Zwłaszcza wokalista Robert Szymański. Podczas koncertu skakał, wywijał mikrofonem, dusił (!) gitarzystę statywem, a podczas bisów nawet zszedł do pogującej przed sceną grupy młodzieży, którą wcześniej… oblał piwem. Nic jednak dziwnego, skoro w piosence „Wódka, seks i rock’n’roll” deklaruje: „jakoś nie jestem na nie”. Nie zabrakło też oczywiście hitu „Woda. Woda. Woda”, choć sam Szymański żartował, że jest jej od rana pod dostatkiem. Publice jednak deszcz nie przeszkadzał i choć frekwencja nie należała do rekordowych, opuściła Amfiteatr zadowolona.
Bartek Szumowski
Fotoreportaż z koncertu zespołu Sexbomba tutaj