Z Piotrem Polkowskim rozmawiała Beata Głozak
Umawiając się na spotkanie myślałam, że usiądę w wielkim fotelu, w wielkim biurze a przede mną będzie wielki łysiejący mężczyzna…
Hmmm… Za kilka miesięcy z biurem mogłoby się udać. W tym roku chcemy wybudować nową siedzibę firmy. Kupiliśmy działkę na obwodnicy Siedlec. Budowę planujemy rozpocząć w czerwcu i zakończyć do listopada.
Czym zajmuje się Pol-Met?
Produkujemy lekkie konstrukcje stalowe z zadaszeniem namiotowym. Przychodzi Pani do mnie i mówi: „Potrzebuję hali dla mojej firmy” a my ją pani dajemy.
A wtedy ja pytam o jakich kosztach mówimy.
Wyprodukowanie hali to setki tysięcy złotych. Robimy to od podstaw. Kupujemy materiał i spawamy części, ale cynkujemy je w firmie zewnętrznej. Potem one wracają do nas i jest obróbka wykończająca na koniec jedziemy do pani i wszystko stawiamy.
Ale czy szybko, bo mi się spieszy.
Tysiąc metrów kwadratowych powierzchni robimy w pięć dni. Obiekt stały buduje się około miesiąca.
Jest pan młodym mężczyzną, a firma działa niecałe cztery lata. Jakie doświadczenie pan ma?
W tej branży pracowałem wcześniej, Pol-Met to kontynuacja, tylko że na własną rękę. Rozeznałem się na rynku i zobaczyłem, że jest zapotrzebowanie na szybkie hale. Ich budowa jest bardzo ekonomiczna i dlatego w dobie kryzysu rozwijamy się.
Nagroda w programie „Solidna Firma” przyznawana jest za to, że…
Można na nas liczyć, że dotrzymujemy terminy, jesteśmy wypłacalni. W tym programie nie da się niczego ukryć. Sprawdzane jest dosłownie wszystko: opinie odbiorców i dostawców, banków i to czy nie mam zaległości w urzędach.
Od czegoś trzeba było zacząć. Od czego?
Chodzi o pieniądze?
Pieniądze, materiał, ludzie…
Zacząłem od dofinansowania z urzędu pracy. To było dwanaście tysięcy. Własnych środków miałem dwa tysiące. Materiały – pożyczony od rodziców samochód osobowy a ludzi… Brat i tato.
Czternaście tysięcy i pożyczony samochód?
Po trzech miesiącach działalności otrzymałem kredyt z fundacji na rzecz rozwoju polskiego rolnictwa i kupiłem samochód dostawczy.
Teraz ma pan więcej pracowników.
Pięć osób zatrudnionych na stałe i sześć na umowę – zlecenie.
Młody, dwudziestotrzylatek, student, bez pieniędzy… Co powiedział pan ludziom, których chciał zatrudnić?
To też byli i są młodzi ludzie, wtedy wszyscy byli kawalerami bez własnych rodzin. Powiedziałem, że będę się starał żeby jak najdłużej tutaj pracowali i ci co pracują tutaj od początku nie narzekają na kwestie finansowe. Doceniam tych chłopaków, bo wtedy pracowali za 6 zł na godzinę, ale zgodzili się.
Początki… Jakie były?
Ciężkie i kosztowało mnie to wiele poświęcenia. Na szczęście mam brata, który mi zawsze pomagał, szczęście, samozaparcie i przemyślane plany.
Dużo pan pracował?
Gdy zaczynaliśmy studiowałem, siedziałem w biurze, byłem przy produkcji i jeździłem na montaże. Z nauki musiałem zrezygnować na jakiś czas. Myślałem, że będę musiał zwinąć cały interes.
Teraz jest inaczej.
Jeżdżę do klientów, oglądam teren, rozmawiamy. Kiedy upewniłem się o kompetencji swoich ludzi pozwoliłem sobie na to, żeby nie siedzieć na hali i montować.
Na jakiś pomysł jednak pan wpadł skoro ze sobą rozmawiamy.
No tak. Wtedy nie miałem jeszcze swojej strony internetowej. Ogłaszałem się na różnych mniej znanych bezpłatnych portalach. W końcu umieściłem zdjęcie hali namiotowej z opisem na allegro i zaczęto się nami interesować.
To byli pierwsi klienci?
Nie. Dzięki allegro, dwa tygodnie od ogłoszenia, skontaktował się z nami trzeci w kolejności odbiorca. Potem był kolejny, ale już z zamówieniem na kilka hal. Bardzo znana firma motoryzacyjna. Dwa lata od tej aukcji wyprodukowaliśmy ponad 50 tys. m kw. powierzchni magazynowych.
Teraz współpracujecie nie tylko z Polską. Budujecie dla firm europejskich.
Dla Francji, Niemiec, Włoch a w ubiegłym roku doszła Norwegia.
Jaki jest rynek skandynawski?
Wymagający. Mają bzika na punkcie bhp i ekologii, ale podchodzą z ogromnym szacunkiem do pracowników.
Co w tej branży jest największym zagrożeniem?
Konkurencja, która psuje rynek. Pojawia się bez żadnego doświadczenia, nie zna realiów a klienci obawiają się.
Gdzie można zobaczy efekty Pol-Metu? Kiedyś mieszkałam w Żyrardowie.
W Żyrardowie dla firmy produkującej zabawki.
Poprawiał pan po innych?
Duża firma niemiecka popsuła coś a my byliśmy po sąsiedzku.
A jak wy coś popsujecie?
Do dwóch tygodni od daty zgłoszenia przyjeżdżamy i poprawiamy za darmo oczywiście. Gwarancja jest trzyletnia.
Co jest dla was najważniejsze?
Termin.