Ponieważ ostatni komentarz spowodował 45 – minutową rozmowę telefoniczną zaoszczędzę co po niektórym fatygi i po prostu napiszę o prezerwatywach, seksie i miłości. Żeby nie było, że jestem jakaś zacięta i negatywnie nastawiona do POlityki.

A wszystko zaczęło się od znienawidzonego przez niektórych  „Tomasza Lisa na żywo”… Czasami są takie programy telewizyjne, po których nic tylko warto rozmawiać zwłaszcza, gdy ich gośćmi są Kazimiera Szczuka i Tomasz P. Terlikowski. W szczegóły wchodzić nie będę napiszę tylko, że chodziło głównie o odpowiedź na pytanie czy papież  Benedykt XVI jest coraz bliższy przyzwolenia na stosowanie prezerwatyw. Wiadomo, że jak tylko pada Ten wyraz na „p” dyskusja zbacza na wiele wątków: HIV/AIDS, prostytucja, gwałty, homoseksualizm. Zresztą nieważne. Najważniejsze są bowiem rozmowy w gronie znajomych o rozmowach w telewizji. Tak stało się i tym razem. Po wymianie poglądów ze znajomymi dowiedziałam się tego:

1. Mówienie, że podczas seksu powinno stosować się prezerwatywy jest nawoływaniem do rozwiązłości seksualnej. Nie mam argumentu, bo myślałam że chodzi o odpowiedzialność.
2. Jeśli dwoje ludzi naprawdę się kocha to kocha w sobie wszystko. Rozumiem, że także to co czasami dostaje w prezencie druga osoba po wizycie w szpitalu, na basenie etc.
3. Jeśli kochasz się z prezerwatywą to znaczy, że nie ufasz swojemu partnerowi/partnerce. Problem pojawia się gdy partner nie wie, że jest zakażony i dowiaduje się ode mnie, bo zakaził mnie.
4. Prezerwatywa nie chroni cię w 100% przed niczym, więc po co w ogóle taka ochrona. Parasolka przed deszczem też nie chroni w 100% a jednak jak pada to ją bierzemy a jak jej nie biorę to mówią: „Co ty, głupia?”
5. Jak kochasz się z prezerwatywą to robisz to tylko po to, żeby się rozładować i to jest po prostu jak zwierzęta, bo kiedy „mi się zachce”. Śmiem twierdzić, że to kalendarzyk, termometr i „teraz możemy, bo nie jestem płodna” seks spłycają. Jak mówi moja koleżanka „Gdybym mogła mówić swojemu partnerowi „kocham” zgodnie z parabolą a nie wtedy kiedy to czuję to straciłoby to cały sens.”
6 (ten wynika trochę z pkt. 5). Jak kochasz się z prezerwatywą to znaczy, że nie kochasz tego z kim się kochasz. Do tej pory myślałam, że miłość to nie tylko seks i po tym czy z prezerwatywą czy nie nie da się tego określić, ale skoro większość tak mówi… Poza tym w tym punkcie przyszedł mi ktoś z pomocą: „Raczej dla mnie właśnie, że się kocha, bo na przykład szanuje się potrzeby i zdanie drugiej osoby.”

– A co zrobić z parą, która poznaje się na dyskotece w remizie? Wchodzi do toalety, nie zna się, ale ufa jak jedno mówi do drugiego: „jestem czysty/a” i wykonują szybki numerek, bez prezerwatywy? – zapytałam prowokacyjnie po dyskusji. – A to już jest żałosne porównanie i naprawdę wyjątek, i nie ma nic wspólnego z miłością – oburzyli się moi znajomi. – Ale przesłanki do nazwania tego prawdziwą miłością w kontekście prezerwatyw są? – zapytałam. – Przesłanki – sranki – odpowiedzieli mi.

I co? Nie warto rozmawiać?

P.S. Znajomy napisał: „To chyba zbyt powazny temat zeby go tak skompresowac w 6… nie w sumie w 7 punktach.” (na gg nie używa Alt-u.)

No nic… poszło… Chcę dodać, że zmieniłam też tytuł na mniej bulwersujący, bo bez tego wyrazu na literę „p”.