Zwolennicy obecnego prezydenta Siedlec uważają, że nie ma osoby bardziej konsekwentnej. Któż bowiem najpierw mianowałby dyrektorem ośrodka kultury doktora teologii, a rok później na konferencji stwierdził: „Dla mnie kościół to jeszcze jeden dom kultury”?
|
Co w Siedlcach szumi (odc. 20)
Powiadam wam, będzie ciężko. Czy siedlczanom? Nie wiem, chociaż pewne podejrzenia mam. Z całą pewnością natomiast mogę stwierdzić, że ciężko będę miał ja. Jako obserwator rzeczywistości, znaczy felietonista.
Domyślacie się, o co chodzi? Uprzedzę ewentualne domysły: o wybory. A dlaczego mam mieć ciężko akurat z tego powodu? Ano dlatego, że co nie napiszę – do 21 listopada włącznie – będzie polityczne. Czyli zostanie odczytane (niezależnie od moich intencji) jako atak na tych, których nie powinienem atakować, lub opowiedzenie się za tymi, z którymi nie wypada sympatyzować.
Przykład? Remonty ośrodków kultury. Wspomnę, że te, które miały zostać oddane do użytku przed wyborami, poczekają – usłyszę, iż czepiam się władzy. Pochwalę zakończenie remontu w sali „Podlasie” – znajdą się tacy, którzy nazwą to propagandą sukcesu tej samej władzy. Daruję więc sobie żartowanie z przecinania wstęgi, do którego potrzeba było aż siedmiu chłopa i dwóch par nożyczek, czyli więcej niż prawdziwych mężczyzn do wkręcenia żarówki.
Podobnie z pracami drogowymi. Strach wyrazić zachwyt choćby ulicą 10 lutego, już jakiś czas służącą siedlczanom – ale i strach pochylić się nad losem mojego buta, który o mało co na stałe nie ugrzązł w glinie na skrzyżowaniu Asłanowicza i Błonia. Co nie zrobię, i tak… błoto z tyłu.
Dlatego nie chce mi się mnożyć przykładów. Wystarczy, że ruszyła kampania wyborcza, czyli czas, kiedy jedni obiecują zrobić to, czego na pewno nie zrobią, a drudzy im wierzą, choć wiedzą, że i tak zostanie po staremu. Wszystkich kandydatów na radnych wciąż nie znamy, ale już dziś wiadomo, że dadzą siedlczanom niejeden powód do radości. Tymczasem uprzedzili ich zawodnicy startujący do fotela prezydenta miasta.
Najwcześniej, bo prawie w walentynki, ujawnił się kandydat lewicy. Osobnik to młody i przebojowy – na tyle, że ostatnio przyjechał go tu promować sam Ryszard Kalisz z Warszawy. Mimo to mówi się, że pan kandydat Maciej nie ma szans, bo jest jeszcze zbyt czerwony. Przepraszam: zielony. Niedoświadczony znaczy.
Doświadczenie w byciu prezydentem Siedlec posiada za to bez wątpienia… prezydent Siedlec. Co prawda, nim objął to stanowisko, zastrzegł, że robi to tylko na jedną kadencję, ale teraz mówi, że wtedy nie wiedział, iż jest – cytuję – „zdrowym koniem”. Krytycy pana prezydenta pewnie nie znają się na ssakach nieparzystokopytnych, bo ich zdaniem dowodzi to jego niekonsekwencji. Zwolennicy odpowiadają, że nie ma u nas osoby bardziej konsekwentnej. Któż bowiem najpierw mianowałby dyrektorem ośrodka kultury doktora teologii, a rok później na konferencji stwierdził: „Dla mnie kościół to jeszcze jeden dom kultury”?
Aktywny jest także kandydat partii, która przez kończącą się właśnie kadencję współrządziła miastem. On od bycia prezydentem odżegnywał się nie cztery lata, ale kilka miesięcy temu. Tyle że to było przed tym, jak siedlecka Platforma oświadczyła, że ma pięcioro kandydatów na kandydata. Gubicie się? Ja też.
Ale jeśli chodzi o reprezentantów innych ugrupowań, którzy chcą być prezydentem Siedlec, gubię się jeszcze bardziej. Ludzie na mieście mówią, że będą wśród nich dwie panie. Niektórzy z tych ludzi dodają, że to przez parapety. Czy jakoś tak. Ale nie wiem, o które parapety chodzi. Może o te w gabinecie prezydenta Siedlec? Gdzie jak gdzie, ale w tym pomieszczeniu polityczne jest wszystko.
Bartek Szumowski
|
No i pan Bartosz popisze jeszcze trochę i się wszyscy urzędasy od SPINa odwrócą… labo zwrócą. A kandydaci się zaczerwienią z zieloności.