Od piątku 17. września w Galerii Akademickiej AP w Bibliotece Głównej obejrzeć można prace powstałe w ramach projektu „Mistrz i Uczeń”, zrealizowanego przez Stowarzyszenie Kulturalno – Oświatowe „Klub Ludzi Twórczych” z Krzeska w gminie Zbuczyn.
Tomasz Hapunowicz, prezes Stowarzyszenia i Iwona Miłobędzka, koordynatorka projektu zaprosili kilkunastu uczniów ze szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych powiatu siedleckiego do wzięcia udziału w plenerze w Mrągowie. Z tą samą propozycją zwrócili się do 7 siedleckich artystów plastyków. Ci ostatni wystąpili w rolach instruktorów: Tomasz Nowak i Marcin Sutryk oraz mistrzów: Paweł „Fafik” Borkowski, Elżbieta Kulczak, Aleksandra Rykała, Izabela Staręga i Maciej Tołwiński.
BEZ NADĘCIA
Jeśli ktoś nie był na piątkowym wernisażu – powinien żałować. Widać my, siedlczanie nie celujemy w tego typu imprezy. Usprawiedliwieniem w sumie niskiej frekwencji mogły być dwie rzeczy. Po pierwsze to, że na ścianach Galerii Akademickiej prezentowane są prace nastolatków a po drugie, że nastawiliśmy się na dorabianie zbyt wyszukanej ideologii do kilku plam. Na części wystaw też po prostu trzeba być, bo to „tam będą wszyscy”. Kolejne zaś mogą nam skojarzyć się z pracami siedleckich studentów, które ostatnimi czasy sprowadzają się udawania raczej niż malowania lub do aukcji, na której niewiele widać talentu. Nie tym razem. W piątek 17. września coś się zmieniło. Nie było przesadnych zachwytów nad siedleckimi „artystami”. Profesjonaliści wymieszali się z dwunastolatkami i rozmawiali o… sztuce. Urzekło mnie to. Urzekła mnie atmosfera.
STARĘGA I TOŁWIŃSKI
Żaden z siedmiu znanych mi malarzy nie zaserwował niezrozumiałych maźnięć, na których udajemy, że się znamy. Nie było dziwnych tytułów, które mają prowokować do nie wiadomo czego. Na ścianach Galerii zawisły obrazy nie sztuczne a proste – cieszące oko. Od kilku lat jestem wyznawczynią jednej religii. Jest to malarstwo Izy Staręgi, którą zdenerwowało, gdy zwróciłam się do niej „mistrzyni”. Anioły, twarze czy abstrakcje w ciemno mogę brać od Staręgi wszystko. Nie zawiodłam się i tym razem. Proste wzory, pastelowe kolory a wszystko w znanym mi stylu. Od piątku zaczęłam wyznawać także kolejną religię. Prace Maćka Tołwińskiego, choć dla niektórych są tworzeniem oryginalności na siłę, mnie „wbijają” w podłogę. Uwielbiam kreski na płótnie, uwielbiam czytać obraz a u Tołwińskiego obraz dosłownie się czyta. I kolory: ciemne, stonowane. Ale w piątek podobało mi się wszystko. Nowak, Borkowski, Sutryk, Kulczak, Staręga, Rykała, Tołwiński – bez przerostu formy nad treścią.
PODNIESIŃSKA I PAWLAK
Jednak te prace to tylko mniejsza część wiszących w Galerii Akademickiej. Pozostałe to dzieła malarzy – amatorów. Nastolatków. Jeśli ktoś nie dotarł w piątkowy wieczór do Biblioteki Głównej bo bał się bylejakości i dziecinady na płótnach i oleju – pomylił się. Kilka prac, szczególnie tych inspirowanych Jacksonem Pollockiem mogło wzbudzić jego zainteresowanie. Moją zdecydowaną faworytką była jednak Małgorzata Podniesińska. Najbardziej spodobał mi się obraz miejskiej ulicy na kolorowo. Czerwono – pomarańczowe drzewa, zielone dachy, niebieskie kominy, do tego nienaturalnie wysoka blondynka i płytki we wszystkich odcieniach oranżu – wystarczy żeby płótno zabrać ze sobą do domu. Niewątpliwie na uwagę zasługuje także praca Moniki Pawlak – noc nad wodą w odcieniach granatu i błękitu i obraz Moniki Koć – cienie na ścianie.
Mogę mieć jedynie żal do organizatorów za tak wyraźne oddzielenie obrazów mistrzów od uczniów. Dla tych pierwszych przeznaczono całą wnękę holu Galerii, jakby na siłę zaznaczając różnicę między profesjonalizmem a amatorstwem. Daję za to duży plus za utworzenie dwóch zbiorowych prac.
bg/fot.ab
Podoba mi się "dorabianie zbyt wyszukanej ideologii do kilku plam". Czasami faktycznie lepiej na wystawę pójść po wystawie.