SPIN

Syrenki siedleckie

Beata Głozak piątek, 3 września 2010, 09:40 Komentarze
Dotychczas, jeśli siedleckie syreny wydawały z siebie jakieś odgłosy, brzmiały niczym - nazwijmy sprawy po imieniu - poczciwe mućki. Teraz natomiast będą... No dobrze, też mają ryczeć w sposób zbliżony do bydła hodowlanego, ale również mówić.

Dotychczas, jeśli siedleckie syreny wydawały z siebie jakieś odgłosy, brzmiały niczym - nazwijmy sprawy po imieniu - poczciwe mućki. Teraz natomiast będą... No dobrze, też mają ryczeć w sposób zbliżony do bydła hodowlanego, ale również mówić.

Co w Siedlcach szumi (odc. 16)
W ubiegłym tygodniu Siedlce żyły tym, czy dyskoteki powinno się zamykać wcześniej niż kino. Tak zwane głośne próby syren alarmowych przeszły więc bez echa. Jedynie co bardziej postępowi odczytali w tym element happeningu „Tak, to była prowokacja”, realizowanego przez prezydenta Kudelskiego.

Tymczasem problem modernizacji miejskiego systemu alarmowania jest poważny i wart czegoś więcej niż dowcipasy o tym, że syreny miały zagonić do schronów osoby planujące podpisanie się pod wyłożonym w lokalach protestem. Dlaczego? Bo oto na naszych oczach (a może nawet i uszach) rozgrywa się rewolucja alarmowa, proszę państwa! Dotychczas gotowe do ostrzegania siedlczan były „syreny wirnikowe starego typu”. Co to znaczy, nie wiem, ale brzmi archaicznie, prawda? Zwłaszcza jeśli zestawimy to z tym, co od kilku dni stoi na straży naszego spokoju, czyli „nowoczesnymi syrenami elektronicznymi z wbudowanym modułem przekazywania sygnałów głosowych”.
Ja wiem, że innowacje zawsze są przyjmowane nieufnie i z oporami, więc już tłumaczę. Otóż dotychczas, jeśli siedleckie syreny wydawały z siebie jakieś odgłosy (a, całe szczęście, czyniły to głównie z okazji rocznic związanych z II wojną), brzmiały niczym – nazwijmy sprawy po imieniu – poczciwe mućki. Teraz natomiast będą… No dobrze, też mają ryczeć w sposób zbliżony do bydła hodowlanego, ale również mówić. Jak podaje Urząd Miasta, usłyszymy „komunikat słowny informujący o istocie zagrożenia oraz o sposobach postępowania w chwili jego zaistnienia lub o tym jak się ustrzec niszczących skutków nadchodzącego zagrożenia”.
W szczegóły UM nie wchodzi, a szkoda. Jako obywatel chciałbym bowiem wiedzieć, w jakiej formie władza zamierza komunikować mi zagrożenie. Czy, jeśli zaistnieje taka potrzeba, powstanie coś w rodzaju radiowęzła, z wyposażonym w hełm spikerem? Czy też może każda syrena posiada teraz „The best of” komunikatów słownych na takie okazje, które odtwarzać będzie z płyty CD? A jeśli tak, to kto je czyta? Może jakiś znany spiker? Ja bym prosił o tę panią z reklamy, która tak przeczyszczająco, przepraszam: przekonywająco mówi o dyskomforcie trawiennym.
Ale żarty na bok. W komunikacie Urzędu Miasta uwagę zwraca także informacja na temat tego, przed czym mają nas teraz ostrzegać syreny alarmowe. Jeszcze niedawno chodziło o naloty lub skażenia. Tu nie ma już o nich ani słowa, mówi się natomiast o „niebezpiecznych zjawiskach atmosferycznych” wynikających z faktu, że „klimat naszego kraju podlega ciągłym zmianom”. Że ów zmianom podlega, a wspomniane zjawiska występują, nikogo już chyba przekonywać nie trzeba. Kilka dni temu lało w Siedlcach bez przerwy ponad dobę, ale syreny milczały. Jeśli to dlatego, że zagrożenie nie wystąpiło, to chyba dobrze.
Niedosyt jednak pozostaje, bo nowy system jest, a sygnałów głosowych nikt nie słyszał. Zwłaszcza że była ku temu okazja. W środę, właśnie ze względu na aurę, podpisanie aktu erekcyjnego pod budowę Pomnika Wolności przeniesiono z okolic przyszłego monumentu do kościoła pod wezwaniem św. Józefa. Rzecznik prasowy prezydenta poinformował o tym media mailem ze słowem „pilne” w temacie, ale idę o zakład, że nie do wszystkich zainteresowanych trafił taki komunikat. A gdyby wyemitowano go przy pomocy syren alarmowych, trafiłby na pewno! Zwłaszcza jeśli zostałby wzbogacony na przykład podkładem z wiązanką pieśni pielgrzymkowych, wskazującym drogę na miejsce podpisania.
Do czego zmierzam? Do tego, że chyba trochę żal, iż nowy i na dodatek gadający system nie służy Siedlcom także w czasie, gdy brak niebezpieczeństw związanych z pogodą. A gdyby tak lekko nagiąć przepisy? Marzy mi się, żeby syreny mówiły do nas o zagrożeniach naturalnych, ale nie do końca. Na przykład: „W sklepie przy ulicy Brzeskiej lawinowa wyprzedaż” albo „Pan motolotniarz nad osiedlem Młynarska zapomniał spodni. Ale z niego trąba! Powietrzna”. Co państwo na to?

Bartek Szumowski

Dodaj komentarz

Czy wyrażasz zgodę na udostępnienie swoich danych zgodnie z Polityką prywatności oraz akceptujesz regulamin dodawania komentarzy?