Siedlecka Grupa Ekologiczna apeluje – nie porywajmy piskląt, pomagajmy tylko jeśli to jest naprawdę konieczne. Obecnie młode wielu gatunków jak sowy, drozdy, szpaki, sikory, wróble czy mazurki opuszczają gniazda. Większość tych młodych ptaków, to tzw. „podloty”.
– Termin ten oznacza, że pisklak opuścił gniazdo i podlatuje na niewielkie odległości, ale jeszcze w pełni nie nauczył się latać. Taki młodzik, dość często sprawnie porusza się po ziemi, a rodzice dostarczają mu pokarm, na który czeka w pobliżu gniazd – mówi ornitolog Ireneusz Kaługa. – Jeśli pisklak ma szczęście i znajduje się w miejscu osłoniętym to ma szansę na usamodzielnienie. Jeśli przebywa na chodniku czy ulicy, to często ginie pod kołami samochodu lub zabija go drapieżnik. I wkracza także człowiek – dodaje.
I choć jak przyznaje Kaługa ludzie mają dobre intencje, bo myśląc, że pisklak został porzucony chcą mu pomóc i zabierają go do domu. A to w większość przypadków kończy się dla młodych ptaków źle.
– Niewłaściwy pokarm, zła częstotliwość karmienia i po kilku dniach szanse młodego na usamodzielnienie drastycznie spadają. Jeśli więc widzimy rzekomo „porzuconego” pisklaka to po prostu odnieśmy go w bezpieczne miejsce, gdzieś w okolice krzaków, drzew czy porośniętych roślinnością rowów. Po prostu z dala od ruchliwej drogi. Młodzik będzie nawoływał rodziców, którzy o niego zadbają – tłumaczy.
Wyjątek stanowią sytuacje, gdy znaleziony przez nas ptak z całą pewnością wymaga pomocy. Do takich należą: widoczne obrażenia np. w wyniku potrącenia przez auto, złamania, zwichnięcia skrzydeł itp. Takiego ptaka trzeba pilnie przekazać do najbliższego ośrodka rehabilitacji, gdzie znajdzie opiekę fachowców.
zdjęcie: Siedlecka Grupa Ekologiczna