Prezes powiedział: „Tu nie ma wojny”. Poraziła mnie ta myśl. Tu nie ma - znaczy, że gdzie indziej jest. Gdzieś za miedzą - dajmy na to, koło Mińska Mazowieckiego, a może już nawet pod Żelkowem - ścierają się fronty, a nam nikt nic nie mówi.
|
Co w Siedlcach szumi (odc. 7)
Bądźmy szczerzy: w Siedlcach sezon ogórkowy trwa już w najlepsze. Dzieje się niewiele i rzadko. Może dlatego, że lokalna władza najwyższa się rozp… ierzchła, chociaż – uspokajam – tymczasowo. Prezydent Siedlec nieobecny (ponoć w zagranicznych wojażach), jego zastępczyni także niedawno nie było, a i naczelnika ich biura trudno zastać.
Gdy przyjechał do nas jeden z kandydatów na prezydenta kraju, przyjmował go drugi zastępca Wojciecha Kudelskiego, Jarosław Głowacki. Ale akcenty siedleckie w wizycie tegoż kandydata były. Nie słyszeliście? Prezes powiedział: „Tu nie ma wojny”. Poraziła mnie ta myśl. Tu nie ma – znaczy, że gdzie indziej jest. Gdzieś za miedzą – dajmy na to, koło Mińska Mazowieckiego, a może już nawet pod Żelkowem – ścierają się fronty, a nam nikt nic nie mówi. Chociaż, z drugiej strony, informacje między wierszami były, tylko my, oczywiście z wygodnictwa, nie chcieliśmy słuchać.
Przykłady? Już służę. Co kandydaci zgromadzili wokół siebie? Sztaby! Co z tego, że wyborcze? Konspiracja ma swoje wymagania. Dalej? Proszę bardzo. Kandydat przyjechał do nas pociągiem. Wiadomo dlaczego. Podczas wojny najstraszniejsze rzeczy dzieją się na drogach kołowych. Widziałem w filmach.
No więc wsiadł do pociągu, podobno niebylejakiego. A co słychać w pociągach? Widzieliście „Zakazane piosenki”? Ja widziałem. W pociągach śpiewa się „Teraz jest wojna”. Prezes na pewno usłyszał, jak śpiewają, a pewnie i rąbankę, słoninę, kaszankę zobaczył, że o dwóch salcesonach nie wspomnę. Ja na jego miejscu już w okolicach Sabinki drżałbym, że w Siedlcach na pewno są żandarmi, co wsiadają i wszystko zabierają. Tymczasem pociąg się zatrzymuje, kandydat wysiada – a tu nic. Nie ma żandarmów, nawet Chór Miasta Siedlce z wiązanką pieśni partyzanckich nie wystąpił. Jaki wniosek? Tu nie ma wojny.
Jednak coś na rzeczy jest, bo od marca nie przyjechał do Siedlec najpoważniejszy konkurent Prezesa. To ten, co ma strzelbę – widocznie tam, gdzie mieszka (Kiedy ktoś pyta: „A konkretnie w jakiej części Polski?”, odpowiadam: „Konkretnie w całej Polsce!”.), wojna trwa w najlepsze. W środę kandydat przysłał do Siedlec autobus. Spory, sam widziałem. Pewnie nawet jest pancerny i dlatego dał radę na ogarniętych wojenną zawieruchą drogach. Ale był bez Marszałka. To wiem na sto procent, ale nie widziałem wiele, bo widok zasłonił mi stojący na placu Sikorskiego namiot z nazwiskiem Prezesa.
Czy doszło do wymiany ognia między namiotem a autobusem, nie wiem. Ludzie na mieście mówią, że prawdziwa wojna to się zacznie po niedzieli.
Bartek Szumowski
|
A to się cieszę, pogratulować pokoju! U mnie w Lublinie wojna była, nawet w telewizji pokazali. Miałem to szczęście, że akurat forsowałem Wisłę – rewizjonistycznie: z zachodu na wschód – więc jakoś front ominąłem. Byłem na nasłuchu radiowym, wiedząc, że walki ciężkie, zatrzymaliśmy się w Spale. Kolega, stary frontowiec, mówi: trzeba zjeść obiad, kto wie, czy nie ostatni… Tośmy zjedli z karabinami przy nodze, w Spale – mówią – prezydenta nie ma. W Rumunii?, pytamy. Proooszę, powiedziała kelnerka, podając zalewajkę. Most w Puławach stał, nie wysadzili, i żeśmy się przedarli. Bez wymiany ognia. Tym razem…