Żenująco niskie – tak o wynagrodzeniach pracowników Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Siedlcach mówi Paweł Maczyński, przewodniczący Polskiej Federacji Związkowej Pracowników Socjalnych i Pomocy Społecznej. Związek jest w sporze zbiorowym z dyrekcją MOPR. Żąda wzrostu płac.
Strony są w tej chwili na etapie rokowań, ale nic nie wskazuje, aby zakończyły się one porozumieniem. Przeciwnie. Prawdopodobnie będą musiały skorzystać z zewnętrznego mediatora. Jeśli zaś mediacje nie przyniosą skutku, pracownicy będą mogli rozpocząć akcję protestacyjną lub strajkową.
– Pracodawca (dyrektor MOPR) zgadza się z nami, że wzrost wynagrodzeń jest konieczny, ale jednocześnie przyznaje, że nie ma na to środków. Te powinien zapewnić samorząd. Formalnie więc spór toczy się między nami, a dyrektorem, ale faktycznie poprawić sytuację może tylko prezydent, a ten nawet się z nami nie spotkał – mówi Paweł Maczyński.
Postulat wysuwany przez Federację dotyczy wzrostu wynagrodzenia o 1500 złotych na etat. – To jest wzrost wynagrodzenia, który dawałby godne zarobki, ale oczywiście jest to kwota, od której wychodzimy – mówi Maczyński. – Problem w tym, że nie mamy z kim negocjować – podkreśla.
A sytuacja, zdaniem Maczyńskiego, wymaga szybkiej naprawy, bo jak przekonuje, pracownicy siedleckiego MOPR otrzymują płacę minimalną lub niewiele wyższą niż minimalną.
– Te wynagrodzenia są na żenującym poziomie. Miasto, z konieczności, wyrównuje je do poziomu płacy minimalnej, co dla nas jest dowodem na to, że kwestia wynagrodzenia pracowników MOPR w Siedlcach była przez lata zaniedbywana – tłumaczy przewodniczący.
Dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy w Rodzinie Adam Kowalczuk przyznaje, że problemem jest spłaszczenie płac. Na to nie godzą się pracownicy i Federacja. Ostatnia podwyżka pracy minimalnej sprawiła, że różnica w wynagrodzeniu między osobą, która podejmuje trudne decyzje administracyjne pod groźbą odpowiedzialności karnej lub finansowej, a wieloletnim pracownikiem świadczącym pracę usługową (np. sprzątanie) jest niewielka. Dyrektor podkreśla jednak, że byłoby jeszcze gorzej, gdyby nie decyzja prezydenta o styczniowej podwyżce.
– Bez niej różnica wynosiłaby około 100 złotych. Teraz to 200-300. To i tak nic w porównaniu do tego czego oczekują pracownicy, ale sytuacja jest taka, że na więcej miasta nie stać – mówi.
Takie wyjaśnienia mieli usłyszeć pracownicy na spotkaniu z prezydentem na początku roku. Potem Andrzej Sitnik faktycznie z przedstawicielami Federacji się nie spotkał. Jego stanowisko reprezentował dyrektor. – A tak być nie powinno – mówi Maczyński. – W innych samorządach jest wola dialogu i nawet jeśli perspektywy na podwyżki nie ma teraz, to umiemy rozmawiać o możliwych rozwiązaniach w przyszłości.
Czy w siedleckim MOPR dojdzie do akcji protestacyjnej, a potem do strajku? Nie wiadomo. Zdaniem przewodniczącego Federacji, wszystko będzie zależało od wyników mediacji oraz determinacji pracowników. – Liczymy też, że na etapie mediacji pojawi się prezydent – mówi Paweł Maczyński.
Problem niskich wynagrodzeń w sektorze pomocy społecznej nie jest tylko problemem Siedlec. Płace nieadekwatne do odpowiedzialności jaka spoczywa na pracownikach to problem ogólnopolski. Z Ogólnopolskiego Badania Wynagrodzeń wynika, że w styczniu br. średnie wynagrodzenie pracowników socjalnych wynosiło 4750 zł brutto i zależało od województwa, stażu pracy, wykształcenia i wielkości firmy.