Powoli tracą cierpliwość. Mieszkańcy ulic Ogrodowej i Kazimierzowskiej krytykują miejskich urzędników za bezczynność. – Inwestor buduje osiedle i rozjeżdża nam drogi betoniarkami, ciężarówkami i wywrotkami – mówią zdenerwowani.
Zaczęło się ponad miesiąc temu od ulicy Ogrodowej. – Z dnia na dzień drogą, w budowie której partycypowali nasi rodzice, zaczął jeździć ciężki sprzęt. Pomimo zakazu wjazdu samochodów ciężarowych. Pojazdy jechały Ogrodową potem wjeżdżały w uliczkę wewnętrzną przy przedszkolu – tłumaczy mieszkaniec.
Ludzie zaczęli reagować dzwoniąc na policję, zwrócili się też do jednego z radnych. Byli też na komisji miejskiej. Według nich urzędnicy już dawno powinni zająć się sprawą i wyznaczyć deweloperowi dojazd do budowy. – Mieszkańcy mają rację. Nie może być tak, że dojazd do budowy jest wykonywany pod zakaz. Ci ludzie dokładali bo budowy drogi, nic dziwnego że im zależy. Źle, że im zależy kilka razy bardziej niż urzędowi – przytakuje Janusza Cabaja.
Mieszkańcy tłumaczą, że kiedy wystawiono pierwsze mandaty za przejazd Ogrodową, inwestor zaczął dojeżdżać do budowy inną drogą.
– Naszą – denerwują się ludzie z ul. Kazimierzowskiej. Ta droga, wykonana z kostki, również powstała przy finansowym udziale mieszkańców. – Nikt z nami nie rozmawiał, ciężarówki pojawiły się rano. Z zaskoczenia – mówią. – Gdy powstawały tu kolejne domy, zachowywano jakieś normy społeczne. Teraz nic. Droga już jest zniszczona. Oczekujemy, że ciężki sprzęt nie będzie nią jeździł – podtrzymują ludzie.
Mieszkańcy obu ulic krytykują inwestora, ale też urzędników, którzy ich zdaniem, zbyt późno zareagowali na problem. Pytają dlaczego pozwalali na niszczenie miejskiego mienia, czyli dróg.
Ratusz z takimi zarzutami się nie zgadza. – Nie jest prawdą, że nie reagowaliśmy – mówi naczelnik wydziału dróg Wojciech Cylwik. Twierdzi, że gdy tylko na drogach pojawił się ciężki sprzęt, urząd „interweniował przy pomocy straży miejskiej i policji”. – Wskazaliśmy inwestorowi, że powinien uzgodnić z nami trasy przejazdu i tak też się stało. Jako trasę wskazał ulicę Kazimierzowską a my przestawiliśmy mu swoje warunki. Jesteśmy w trakcie podpisywania porozumienia. Inwestor stwierdził, że bierze na siebie naprawę wszelkich zniszczeń ulicy Kazimierzowskiej.
Naczelnik pytany jak to możliwe, że deweloper nie wie, że powinien uzgodnić trasę dojazdu do budowy odpowiada, że jest to pytanie do dewelopera. – My jako urzędnicy wykonujemy swoją pracę. Dużo ludzi nas ignoruje. Cóż możemy na to poradzić? – mówi dopytywany czy ratusz nie czuje się zignorowany przez inwestora.
Takim wypowiedziom mieszkańcy Kazimierzowskiej nie mogą się nadziwić. Dodają też, że są zdenerwowani całą sytuacją i chcą postawienia zakazu wjazdu samochodów ciężarowych w ich ulicę.
– Dla nas problem nie został rozwiązany. Teraz my walczymy z urzędem, urząd z nami a inwestor rozjeżdża nam drogę tak samo jak 2 tygodnie temu – kwitują.
Na zdjęciu jest studzienka, nie widać jej inwestor ją zasypał dla utwardzenia drogi. Takie standardy.
Urząd nie może? A gdzie misie z nadzoru budowlanego; chyba to jednostka podlegająca?
Żeby było ciekawiej. Obok budowy stoi hydrant. Zamontowany jest tam wodomierz. Woda płynie, co widać i słychać a wodomierz stoi. Ja też chcę takiego fachowca, który mi podłączy taki wodomierz w domu.