Kilka dni po przegranej na punkty walce z Iwoną Nierodą zawodniczka Gladiatora Siedlce opowiada nam o tym co stało się na ringu.
SPIN: Zdążyłaś już odpocząć po walce?
Judyta Niepogoda: Na szczęście nie potrzebowałam odpoczynku. Zazwyczaj staram się robić tygodniową przerwę od treningów, ale w tym przypadku nie było po czym odpoczywać. Nie ma śladów po walce.
SPIN: Po walce wiele osób czuło pewien niesmak decyzją sędziów. Wydawało się, że to Ty zwyciężysz. Jakie są Twoje odczucia?
JN: Rzeczywiście do samego końca stojąc na ringu miałam wrażenie, że to moja ręka powędruje w górę, ale niestety tak się nie stało. Rzeczywiście już w trakcie gali wiele obcych osób podchodziło do mnie i mówiło, że to ja powinnam tego wieczora wygrać. To było fajne, budujące.
SPIN: Zapewne już oglądałaś i analizowałaś walkę. Jakie nasunęły Ci się wnioski?
JN: Pierwsza runda była zdecydowanie dla rywalki. Mi za dużo czasu zajęło wyczucie jej, ponieważ Iwona przez większość czasu uciekała i unikała walki. Może gdybym w drugiej rundzie mocniej przycisnęła, zaczęła uderzać tak jak w trzeciej to nie byłoby wątpliwości. Chociaż jak obejrzałam tę walkę to uważam, że dodatkowa runda wszystko by wyjaśniła.
Andrzej Wasilewski (trener): Oczywiście było tam parę błędów, ale my nie jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że trzeba biegać za przeciwnikiem. W muay thai wolno zrobić tylko krok do tyłu w celu uniknięcia ciosu, ale dwa kroki w tył to już ucieczka. W K-1, czyli formule, w której rozegrała się walka tego nie ma, więc Judyta nie mogła robić tego, w czym jest najlepsza.
SPIN: Niewiele brakowało, aby Iwona Nieroda leżała na deskach. Jest jakaś szansa na rewanż?
JN: Faktycznie w trzeciej rundzie już niewiele z jej strony było odpowiedzi, była już bardzo zmęczona i praktycznie wszystkie ciosy wchodziły.
AW: Myślę, że jest szansa na rewanż. Tym bardziej, że przeciwniczka odgrażała się, że może w każdej chwili walczyć i pokazać swoją wyższość. Być może da się namówić na pełne muay thai, czyli pełne 5 rund po 3 minuty. My bardzo chętnie, w każdej chwili.
SPIN: Słowem jesteś przyzwyczajona do innego stylu?
JN: Dokładnie. Jestem przyzwyczajona do walk na wymiany, moje przeciwniczki nie unikały starcia. Szedł cios za ciosem.
SPIN: Jak wyglądają Twoje przygotowania do walki?
JN: Do tej przygotowywałam się około 7 tygodni. Pierwsza część to typowo wytrzymałościowo-siłowa, później zagrania taktyczne i trenowanie szybkości. Nie było lekko, bo to był okres zimowy, przeszłam w międzyczasie grypę, byłam też świeżo po dość poważnej kontuzji barku. Ale myślę, że na tyle na ile mogłam – przygotowałam się najlepiej jak umiałam.
SPIN: Jakie są Twoje najbliższe i te trochę dalsze plany?
JN: 30 kwietnia w Białymstoku stoczę walkę w formulę K-1 z reprezentantką Białorusi. Jeszcze do końca nie wiem kto to będzie. W czerwcu ma być gala Ladies Fight Night prawdopodobnie w K-1, wakacje to czas przerwy i na jesieni mamy mistrzostwa Polski, które byłyby wstępem do przyszłorocznych mistrzostw świata.
SPIN: Pracujesz jako wychowawca z młodzieżą. Masz wsparcie w swoich podopiecznych?
JN: Tak i to duże. Zabieram ich na treningi, gdzie prowadzę sekcję sztuk walki i myślę, że ma to na nich dobry wpływ. Na sali wyładowują wszystkie emocje, uczą się dyscypliny, motywują się wzajemnie. I ja od nich też wiele się uczę. Ci ludzie stworzyli mój mały fanklub, mają baner, kibicują. Są dla mnie ogromnym wsparciem.
Foto główne: Wojciech Dobrogojski; archiwum bohaterki tekstu