Od dwóch kadencji jest Posłem na Sejm RP. Społecznie prezesuje siedleckiej Pogoni i ma spory udział w jej awansie. Prywatnie jest szczęśliwym ojcem czwórki dzieci, pomaga żonie prowadzić rodzinną firmę.
Dlaczego poseł chce zostać prezydentem miasta?
Moja rodzina od pokoleń jest związana z Siedlcami. Lokalnym patriotyzmem zaraził mnie jeszcze mój ojciec. To on zawsze zachęcał mnie, abym pracował dla naszego miasta. Najpierw jako radny miejski, później radny województwa. Dziś, gdy Siedlce mają spore problemy, czuję, że mogę być pomocny. I jeśli tylko mieszkańcy obdarzą mnie zaufaniem, jestem gotowy złożyć poselski mandat i wrócić do pracy w samorządzie.
Ale mandat poselski daje jednak większy prestiż?
Nigdy nie patrzyłem na to w ten sposób. Uważam za to, że władza i kontakty zdobyte w Sejmie są bezcenne dla prezydenta miasta. W poprzedniej kadencji parlamentarnej zaprzyjaźniłem się z posłem Andrzejem Nowakowskim. Dziś jest on prezydentem Płocka, wspaniale rozwijającego się mazowieckiego miasta. Widzę jak Andrzej sprawnie korzysta ze swoich sejmowych doświadczeń – z wielkim pożytkiem dla płocczan. Jestem gotów w podobnym stylu pracować dla siedlczan.
Tylko, czy siedlczanie zaufają PO?
To są wybory samorządowe i nie chodzi w nich o partię, ale o konkretnych ludzi, którzy przedstawią swoje kandydatury. Jesteśmy przed wszystkim mieszkańcami miasta i dla niego będziemy pracować. Nasi radni przez lata pracowali w zgodzie nad rozwojem Siedlec i ich wielki wkład był doceniany przez PiS Wojciecha Kudelskiego. Nie było tu tarć, bo odłożyliśmy na bok wszelkie podziały ideologiczne i zajęliśmy się miastem. Ściągaliśmy pieniądze na inwestycje, lobbowaliśmy w siedleckim interesie wszędzie, gdzie było to możliwe.
Dlaczego to się skończyło?
W moim odczuciu zawiniły tu podziały ideologiczne, które zaczęły mocniej zaznaczać się przy sprawie budowy pomnika Lecha Kaczyńskiego. Szanujemy pamięć ofiar katastrofy smoleńskiej, ale w pierwszej kolejności pamiętać trzeba o potrzebach mieszkańców miasta. Po tym sprzeciwie naszych radnych zaczęto odsuwać od informacji o stanie finansowym miasta. Pojawiał się jakaś niezrozumiała nieufność, wrogość. Wreszcie poseł Tchórzewski z senatorem Kraską ogłosili rozpad koalicji.
I co teraz?
I teraz w wyborach wypowiedzą się mieszkańcy Siedlec. Liczę, że dadzą nam mocny sygnał, aby możliwe było nowe otwarcie naszego samorządu i współpracy – bez ideologicznych oraz partyjnych podziałów. Jeśli zostanę wybrany prezydentem, gwarantuję, że takich podziałów nie będzie. Stworzymy koalicję, z której nikt nikogo nie będzie wyrzucał, w której nadrzędną zasadą będzie pełna jawność i szacunek dla wszystkich radnych, Są oni przecież reprezentantami mieszkańców miasta.
A jeśli do rady wejdzie Nowa Prawica?
To oczywiste. Jeśli ci kandydaci uzyskają poparcie wyborców, będą mięli pełne prawo reprezentować ich interes w samorządzie. Osobiście nie dziwi mnie popularność Korwina-Mikkiego wśród młodzieży. W latach 90-tych sam byłem nim zafascynowany. Byłem szefem Unii Polityki Realnej w naszym regionie i wchodziłem do ścisłego, ogólnopolskiego zarządu tego ugrupowania. Poznałem tam wiele ciekawych osób, m.in. Julię Piterę, która dziś jest Posłem do Parlamentu Europejskiego i która gorąco dopinguje nam w siedleckiej kampanii.
Z Korwina się wyrasta?
To nieco bardziej skomplikowane. Nowa Prawica, podobnie jak wcześniej UPR, to ugrupowanie protestu, skupione na bezkompromisowej krytyce zastanej rzeczywistości. W momencie, gdy za tę rzeczywistość zaczynamy odpowiadać i ją kształtować, dostrzegamy jak teoria przestaje przylegać do praktyki. Przekonają się o tym również sami Korwinowcy, jeśli uzyskają mandat. Zawsze byłem zwolennikiem wolności gospodarczej oraz likwidacji barier biurokratycznych. To najbardziej interesowało mnie w UPR, a później zwróciło uwagę na rozwiązania proponowane w programie PO. Już w wieku 19 lat rozpocząłem własną działalność gospodarczą. Na własnej skórze poznałem problemy, jakie wiążą się z jej prowadzeniem. Natomiast cały szereg wypowiedzi Mikkiego uważam za idiotyczne. Proszę tylko spojrzeć na naszej liście do rady jest wiele pan i zaręczam, że są to mądre i dobrze przygotowane kobiety. Choć Korinowcy widzą ich miejsce… w kuchni, bez prawa wyborczego.
„Harata pan w gałę”?
O proszę! (śmiech) Uwielbiam Kabaret Moralnego Niepokoju. Mam też spory dystans do siebie. W gałę nie haratam, bo zwyczajnie nie pozwala mi na to czas. Każdą wolną chwilę staram się spędzać z rodziną, z moim rocznym synkiem. Ale, żeby nie stracić formy biegam – podobnie jak wielu siedlczan, z którymi mijam się na porannym joggingu wokół zalewu.
Materiał KW PO
Możliwość komentowania jest wyłączona.