Agencja Rozwoju Miasta Siedlce odwołała się od lutowego wyroku sądu, który uznał, że spółce miejskiej nie należy się wypłata kary umownej od firmy InterRisk. InterRisk był ubezpieczycielem pułtuskiego Zambetu, pierwszego wykonawcy siedleckiego aquaparku.

Dwa lata temu Zambet odstąpił od umowy i zszedł z budowy siedleckiego aquaparku. ARMS zażądała 3-milionowej kary umownej, ale Zambet twierdził, że winę ponosi Agencja i zapłacić nie zamierzał. ARMS zażądała zatem wypłaty połowy kary od ubezpieczyciela wykonawcy, czyli firmy InterRisk, ale ten też odmówił. Sprawa trafiła do sądu. Spółka przegrała. 24 kwietnia poznała uzasadnienie wyroku.

Sąd uznał niepotrzebnie

– Sąd uznał, rozpatrując naszym zdaniem niepotrzebnie stosunek podstawowy między nami a Zambetem, że to Zambet pierwszy odstąpił od umowy prawidłowo, więc nasza gwarancja wygasła. My uważamy, że skoro sprawa jest między nami a ubezpieczycielem i dotyczy gwarancji ubezpieczeniowej to nie powinien być rozstrzygany stosunek podstawowy umowy, czyli to czy umowa została prawidłowo rozwiązana przez Zambet czy przez nas – mówi Mariusz Gruda, prezes ARMS. – 7. maja złożyliśmy odwołanie od lutowego wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie i czekamy na dalszy rozwój sytuacji – dodaje.

Prezes podtrzymuje, że całkowita wina leży po stronie Zambetu. Jeśli sąd drugiej instancji uzna, że ARMS racji nie ma i podtrzyma wyrok, Agencja będzie musiała zapłacić koszty zastępstwa procesowego i nie otrzyma kwoty, o którą się sądzi, czyli niemal 1,75 mln zł.

Ostatecznie może być kasacja

– Koszty sądowe podczas pierwszej instancji to 7 tysięcy. Teraz w apelacji prosimy, aby te koszty zastępstwa pierwszej i drugiej instancji były po stronie InterRisku – tłumaczy prezes.

Ostatecznie ARMS pozostanie jeszcze kasacja do Sądu Najwyższego. Czy wyrok I instancji i jego uzasadnienie może otworzyć tym razem Zambetowi drogę do sądu?

– Nie sądzę, aby z takim roszczeniem występował, bo cały czas mogli to zrobić, a póki co nie wykazali ku temu chęci. To my założyliśmy sprawę – wyjaśnia Gruda. – Nie wiem o co mogliby mieć roszczenia, bo wszyscy wiemy, że odstąpili od umowy, bo nie mieli szans, aby ten kontrakt zrealizować, powodów z naszej strony nie było – dodaje.

Na dowód braku chęci ze strony Zambetu prezes podaje przykład z dźwigiem, który cały czas jest na terenie ARMS i mimo iż wysyłane są wezwania do jego zabrania przepadają bez echa.