W życiu przechodzi muzyczne etapy. Była poezja śpiewana, był chór. Teraz jak mówi czas na coś swojego i na pewno będzie to „czarna” muzyka. A program? Program pozwala jej dojrzeć.. Aleksandra Węglewicz, siedlczanka która w sobotę wystąpi w ćwierćfinale The voice of Poland opowiedziała nam o tym jak to jest „być w telewizji”.
SPIN: Zacznę banalnie. Jak znalazłaś się w programie?
Aleksandra: Popchnęli mnie znajomi i rodzina, którzy powiedzieli „Ola może byś w końcu poszła i pokazała się światu?”. To poszłam i pokazałam się (śmiech).
Masz na swoim koncie niejeden koncert. Powiedz czy dzięki temu stres przed występem na żywo był mniejszy?
Nie. Pomimo iż faktycznie już występowałam przed publicznością to w telewizji dochodzą rzeczy, o których nie myśli się podczas zwykłego występu.
Czyli?
Podstawą jest oczywiście to, że trzeba pilnować śpiewu, ale dochodzi jeszcze pilnowanie choreografii, wyglądu, patrzenia w odpowiednią kamerę. I do tego trzeba jeszcze zachowywać się tak, jakby się to robiło od zawsze (śmiech), czyli trzeba być pewnym siebie, albo na takiego wyglądać. To wszystko czasem trudno ogarnąć, ale muszę przyznać, że to świetne doświadczenie i to bardzo mi się podoba.
Można powiedzieć, że w takim programie się dojrzewa?
Chyba tak. I to nie tylko pod względem samego śpiewu, ale także psychicznie. Tutaj każde nagranie trafia do internetu, gdzie jestem cały czas oceniana. Trzeba zmierzyć się z komentarzami na swój temat wśrod których jest dużo negatywnych opinii. Ale jest też masa tych pozytywnych, za które dziękuję, bo każda taka wiadomość buduje i jest to miód na moje serce.
Znalazłaś już swoją drogę muzyczną, którą byś chciała iść? Jeśli tak to jaka ona jest?
Dojrzewam, ale tak. Ja przechodzę takie etapy w życiu. Był etap poezji śpiewanej, od którego wszystko się zaczęło. Uczyłam się wtedy od Maćka Turkowskiego, który wywarł na mnie ogromny wpływ, mogę śmiało powiedzieć, że to od niego zaczęłam poważnie myśleć o śpiewaniu. Potem był i w sumie nadal jest etap chóru. Ale teraz już jest ten, gdzie myślę, aby zacząć komponować coś swojego.
Gatunek już chyba wiadomo jaki?
Pewnie tak (śmiech). Na pewno to będzie „czarna” muzyka, bo to ona mi gra w duszy od zawsze, ale jeszcze nie wiem czy będę śpiewać po polsku czy po angielsku. A może to i to?
To nie pozostaje mi nic innego jak życzyć powodzenia w kolejnym odcinku.
Dziękuję. I dziękuję za wszystkie oddane na mnie głosy. Nie mogę zdradzić co wykonam, ale będzie to naprawdę trudne zadanie. Więc trzymajcie kciuki.