Wczoraj (11 stycznia) nasi siatkarze z KPS Siedlce Banki Spółdzielcze po ciężkiej walce niestety ulegli beniaminkowi w I lidze czyli drużynie Krispol Września 2:3 (25:17, 21:25, 25:21, 22:25, 17:19). To już trzecia z rzędu porażka naszego zespołu i nie najlepiej wróży na mecz z Tychami, jaki naszych zawodników czeka w następny weekend.
Początek spotkania nie zapowiadał, aż tak dramatycznego końca, gdyż w pierwszym secie KPS dość gładko go wygrał. Problemy zaczęły się później gdyż nasi zawodnicy popełniali coraz więcej błędów.
– Nie można wygrać meczu jeśli się popełnia 49 błędów własnych, a to są praktycznie 2 oddane sety – mówi Sławomir Gerymski, trener KPS. – Września walczyła do samego końca i wygrała, a nas zostawiła na kolanach – dodaje.
Trzy meczowe piłki
Kibice wierzyli do samego końca, zwłaszcza gdy w tie-breaku siedlecki zespół miał trzy piłki meczowe. Niestety ich nie wykorzystał, a zrobił to najlepiej spisujący się beniaminek w lidze, który dzięki wygranej ma od nas tylko 2 punty mniej.
– Był to mecz bardzo ciężki, który poziomem nie zachwycił bo był taki szarpany, ale cieszymy się, że udało nam się zdobyć na gorącym terenie punkty – tłumaczy Marek Jankowiak, trener Wrześni. – Wierzyłem, że uda się jeszcze wygrać, bo walczymy zawsze do końca. Jesteśmy beniaminkiem, więc każdy zdobyty punkt jest dla nas cenny. Mamy nadzieję, że to zwycięstwo pozwoli nam trochę spokojniej walczyć w następnych meczach – dodaje.
Gorsza dyspozycja naszej drużyny głęboko niepokoi trenera, który otwarcie przyznaje, że jeśli tak będzie to dalej wyglądało to nie tylko zmniejszy się ilość kibiców na trybunach, ale przede wszystkim oddali się marzenie o ósemce.
– Ósemka nie będzie pewna dopóki nie zdobędzie się 34 punktów, a do tego jeszcze daleka droga – mówi Gerymski. – Niestety z taką grą jaką teraz reprezentujemy będzie nam bardzo ciężko, a zespoły, które mają teraz naście punktów za chwilę mogą mieć tyle samo co my – dodaje.
Cieszy chociaż jeden punkt
KPS nękały ostatnio kontuzje, które niby wyleczone są, ale jak przyznaje szkoleniowiec zawodnicy jeszcze nie doszli do pełnych sił.
– Nie weszli jeszcze na sto procent w trening, próbujemy, ale mamy za dużo dziur i musimy czekać aż dojdą do pełnych sił – tłumaczy trener. – Teraz w środku tygodnia przed nami mecz pucharowy z zespołem z plus ligi i dobrze byłoby go wygrać, bo takie zwycięstwo dobrze wpływa na psychikę – dodaje.
Jedyne co z całej tej sytuacji może cieszyć to fakt, że siedlecki team zdobył po wczorajszej walce chociaż jeden punkt, który zawsze podwyższa ogólną pulę.
– Możemy tylko się cieszyć, że przeciwnicy nie potrafili do końca wykorzystać tych naszych błędów – tłumaczy Mateusz Jasiński, kapitan KPS. – Może po pierwszym secie pomyśleliśmy, że w kolejnych będzie to samo, że rywale położą się na parkiecie i przestaną grać, a my sobie wygramy – dodaje.