„Calineczka, dziewczynka mniejsza od ludzkiego kciuka, która z racji swoich rozmiarów znajduje się w ciągłym niebezpieczeństwie. Pełna wrażliwości i dobroci dla innych – odważnie podróżuje po świecie. Każdy, kogo spotyka na swojej drodze, próbuje ją zmienić na swoje podobieństwo. Calineczka w porę jednak zrozumie kim jest, o czym marzy i gdzie w jej życiu znajduje się szczęście.”
Spektakl „Calineczka” w reżyserii i choreografii Iwony Orzełowskiej, a wykonaniu adeptów Szkoły Tańca do Caro Dance i solistów Teatru Tańca Caro Dance był taneczną, współczesną wersją baśni Andersena. Można ją było zobaczyć 24 października na Scenie Teatralnej Miasta Siedlce.
Magiczny świat
– Pierwsze elementy zaczęliśmy tworzyć już na obozie, a castingi odbyły się na początku września – mówi Orzełowska. – Cztery tygodnie temu zdecydowałam, że teksty będą na żywo. Stwierdziłam, że jeśli dzieciaki nie spróbują to nie przeżyją i nie zrozumieją tego tak do końca – dodaje.
Widzowie zobaczyli łącznie około 60 tancerzy w kolorowych i bajecznych strojach. Każdy z aktorów całym sobą wcielił się w grane postacie, przenosząc widzów w magiczny świat elfów i zwierząt: żab czy chrabąszczy. Na uwagę zasługują choreografia, muzyka i scenografia. Dorosłych wychowanych na baśniach Andersena zaskoczyć mogą pojawiające się w sztuce deskorolki czy samochodziki.
– Takie rzeczy są ważne jeśli ma się chłopców w zespole – podkreśla reżyserka. – Zawsze dbałam o to, aby nie uczyli się oni takich samych kroków jak dziewczyny, bo męski taniec jest inny niż dziewczęcy – tłumaczy. – Chłopcy poczuli się pewniej i bardziej męsko wjeżdżając na scenę samochodzikiem niż gdyby wbiegli w kostiumie białego motyla – dodaje ze śmiechem.
Mała-wielka Calineczka
Wisienką na torcie okazała się Zosia Denisiuk, odtwórczyni głównej roli. Drobna, śliczna i niesamowicie utalentowana dziewczynka nie tylko zachwyca tańcem, ale również energią i siłą. Podczas kilkudziesięciominutowego spektaklu Calineczka ani razu nie schodzi ze sceny, a warto dodać, że w dniu prapremiery wystawiono go aż trzykrotnie.
– Wcześniej występowałam w „Pchle Szachrajce” i w „Dziadku do Orzechów”, ale w „Calineczce” po raz pierwszy gram główną rolę – mówi Zosia. – Fajnie, że było dużo ludzi, fajnie jak klaskali i im się podobało. Na początku jak patrzyłam na publiczność to miałam trochę taką tremę, ale jak już zaczęłam tańczyć to nie. Dużo ćwiczę. Nawet jak oglądam bajki to leżę w szpagacie – dodaje.
Publiczność, która zapewne nieraz słyszała historię małej Calineczki nie była zawiedziona. Dzieci głośno przeżywały i komentowały porwanie dziewczynki przez ropuchę czy poszukiwania drogi do domu. Z kolei gdy Calineczka śmiała się – publiczność śmiała się razem z nią. Oklaski, okrzyki podczas wyczytywania nazwisk i nakłanianie do bisu mówią, że warto przyjść i zobaczyć spektakl na własne oczy.
Spektakl był rewelacyjny. Moje dzieciaki nie mogły usiedzieć bez śpiewania, tańczenia. Naprawdę polecam rodzicom aby się wybrali z dziećmi.
A Calineczka naprawdę prześliczna dziewczynka. Rodzicom gratuluję.