„Niech żyje bal”, „Wariatka tańczy”, „Wielka woda” czy „Ukradła cyganka kurę” – te i wiele innych piosenki Agnieszki Osieckiej usłyszeliśmy w miniony czwartek w sali Podlasie podczas koncertu poświęconego jej pamięci. Mniej i bardziej znane utwory poetki zaprezentowała nam dwójka wokalistów: Margita Ślizowska i Marcin Kołaczkowski.
Skąd pomysł na taki projekt. Od kogo on wyszedł?
Margita Ślizowska: Parę lat temu stwierdziliśmy, że chcemy robić to co lubimy i szukamy cudownych, inspirujących tekstów. Pierwszą poetką, która przyszła nam na myśl była Agnieszka Osiecka. Stwierdziliśmy, że warto zrobić nowe interpretacje znanych utworów i staraliśmy się zrobić to totalnie od siebie. Od serca. Mam nadzieję, że nam się to udało.
Marcin Kołaczkowski: Chciałabym uprościć tę odpowiedź. My po prostu szukaliśmy najlepszych polskich piosenek i wybór był bardzo prosty, bo to są najbardziej przebojowe utwory z najlepszymi tekstami w Polsce.
Jak wyglądał wybór utworów? Chodziło o piosenki, które najbardziej lubicie czy wybieraliście te, które pozwolą na jak najluźniejszą interpretację?
Margita: To była zdecydowanie lista życzeń. Ja wybrałam swoje ulubione piosenki, a Marcin swoje i ułożył je w takiej kolejności, żeby to wszystko miało swoją fabułę i stopniowanie napięcia.
Marcin: Mamy takie bezczelne może poczucie, że możemy to tak na świeżo zaśpiewać. Tak naprawdę jest więcej piosenek, które lubimy, ale doszliśmy do wniosku, że nie będziemy się mierzyć z pierwowzorem, z którym nie będziemy w stanie zrobić czegoś nowego. Jeśli nie potrafiliśmy „dziabnąć” piosenki to z tego rezygnowaliśmy.
Jak ludzie reagują na ten projekt? Niektóre aranże mnie bardzo zaskoczyły.
Marcin: Trochę głupio mówić, ale chyba dobrze go przyjmują.
Margita: Rzeczywiście cudowne jest to, że przyjęcie piosenek Osieckiej jest zawsze ciepłe, zawsze żywiołowe, zawsze z nutką wzruszenia. No, może nie u Marcina, ale u mnie.
Zrobiliście Państwo dzisiaj zbiór utworów, które najbardziej cenicie, ale powiedzcie jaki byście wybrali gdybyście musieli zdecydować się na jeden.
Margita: Ja z całą pewnością, od dzieciństwa najbardziej kocham „Niech żyje bal”. W dzieciństwie odbierałam go inaczej, czyli jako taką wspaniałą, festiwalową wielką pieśń, ale ten tekst jest tak dramatyczny, wielopoziomowy, wielowarstwowy i niesie ze sobą wciąż aktualne problemy, że zdecydowanie to byłby on.
Marcin: Ja właśnie nie wiem, ale chyba z dzieciństwa podobała mi się „Ulica japońskiej wiśni”. Wtedy w ogóle nie wiedziałem o co w niej chodzi. Teraz po latach odważyłem się ją nawet zaśpiewać i to jest jeden z nielicznych utworów, których aranżacji nie zmieniliśmy, ale na koncertach wykonujemy ją tylko w wersji z pełnym zespołem.
bg
ku mojemu zaskoczeniu koncert był b.dobry.
takich więcej potrzeba.to nowa jakość.gratulacje dla MOK