Wczoraj w Sali Widowiskowej Centrum Kultury i Sztuki Marlena Uziębło, zaprezentowała swój projekt „Unforgettable Marlerne Dietrich”. Czwartkowy koncert został podany w formie muzycznej wycieczki po historii życia niemieckiej piosenkarki. Uziębło zaśpiewała 11 utworów w tym jeden „Good for nothing” w duecie z Urszulą Somlą, przyjaciółką z lat młodości. Sala pękała w szwach. Koncert poprowadziła Magdalena Filipczuk.
Tuż po wyjściu gości zapytałyśmy Marlenę Uziębło o pierwsze wrażenia po występie.
Jestem szczęśliwa, że udało mi się, myślę z powodzeniem, zrealizować cały projekt. Naprawdę kosztowało to dużo czasu i dużo mojego zaangażowania. I mam satysfakcję. To było coś dużego. To było 11 piosenek, które musiałam opanować najpierw ja a później muzycy. Dla mnie jest to duże wydarzenie także dlatego, że znowu musiałam poczuć się jak artystka. Już Wam opowiadałam, że dzieli mnie z muzyką prawie dziesięcioletnia przerwa.
I jak po niej jest? Po tej przerwie?
Ten projekt kosztował mnie dużo samodyscypliny. Dużo mnie kosztowało żeby znowu być na tej scenie i czuć się swobodnie. To nie przychodzi tak od razu. Musiałam znowu się tego nauczyć. Nauczyć się grać, trochę improwizować, trochę interpretować. Te przygotowania były długie, ale było warto. Dużo się nauczyłam.
Spodziewała się Pani tak dużego zainteresowania? Podczas otwarcia sali teatralnej nie było takiej publiki.
Nie spodziewałam się. Dochodziły do mnie głosy, że dużo ludzi przyszło nie tylko słuchać piosenek Marleny, ale zobaczyć jak ja śpiewam. Dla moich niektórych znajomych, starych przyjaciół to duże zaskoczenie, że ja znalazłam się na scenie. Poza tym ta scena jest nowa. Dla niektórych była to pierwsza możliwość jej zobaczenia. Myślę, że byłam na kolejnym miejscu. Może to źle oceniam. Ale Dietrich chyba nie była głównym powodem takiej frekwencji.
Kto był dzisiaj najważniejszym widzem?
Na pewno moja rodzina. Moi rodzice, którym chciałam pokazać do czego jestem stworzona. Moi przyjaciele i moje dzieci, które już teraz kochają muzykę.
Czy Marlene Dietrich na dłużej zagości na siedleckiej scenie?
Myślę, że tak. Myślę, że ten projekt trzeba jeszcze dotrzeć, bo czasami robiony był we wręcz domowych warunkach. To wszystko musi ulec obróbce jeszcze bardziej profesjonalnej. Trzeba skonsultować się ze specjalistami, na temat scenografii i tego jak ja powinnam poruszać się po scenie.
A Marlena Uziębło? Co stanie się z nią?
No ja myślę, że to jest mój come back. Jak mam nie wrócić skoro w środku wszystko mi się rwie żeby w tej muzyce być? To jest po prostu to. Moim powołaniem w życiu jest muzyka.
Koncert realizowany był w ramach Stypendium Prezydenta Siedlec. Zespół: Wiesław Miadziółko – perkusja, Marek Matwiejczyk – bass, Grzegorz Uziębło – pianino. Gościnnie: Urszula Somla – vocal i Marek Stańczuk – akordeon.
no images were found
Przerost formy nad treścią. To TYLKO koncert stypendialny.
nino nie bądź złośliwa. Może to tylko koncert stypendialny, ale trzeba docenić pracę innych.
i wszystkim co najgorsze. Powinna ta Pani zmienić repertuar.
Myślę jednak, że przerost. Ja rozumiem że p. MU nie ma złego głosu, ale to co było podczas koncertu te przesadne peany prezydentów…. Błagam. Trochę głowy w tym wszystkim.
jakich prezydentów?
> sorry ale ten język kojarzy mi się tylko z obozami, morderstwami, niewolą
Co za idiota to napisał?
Jakoś nie wiele wyniosłeś (-łaś) ze szkoły, jeżeli masz tylko takie skojarzenia.
Sama Marlena Dietrich była jedną z bardziej wyrazistych przeciwniczek hitlerowskich Niemiec, a wiele jej piosenek wyrażało to dobitnie.
Ten sam język w ustach zbrodniarza, a w ustach poety czy duchownego brzmią inaczej.
To np. mamy obrazić się na rosyjski, bo był carat, łagry i gułagi, okupacja Polski? Tołstoj, Dostojewski czy Sołżenicyn do kosza?
Goethe, bracia Mann'owie,Heine i inni do kosza?
Czy ten koncert może być powtórzony?
Jednak błagam: w piątek, sobotę lub w niedzielę? Nie w pon.-czw. !!!
nie, niemiecki i rosyjski mamy kochać bo to nasi odwieczni przyjaciele, a i współcześnie Angela z Putinem i płemiełem Tuskiem chcą dla nas tylko dobrze.
Więc germanizujmy i rusyfikujmy się na własne życzenie tfu…rczością w języku okupantów.
Biegnij Karolu, najlepiej w piątek, sobotę i w niedzielę, ale mnie nikt koniem na to nie zaciągnie.
Za dużo znam historię i za wielką mam wyobraźnię młody, wykształcony Karolu.
Byłam, ale myślałby kto, że to sam Presley śpiewa tak się tym zachwycano. Ojojojoj jakie to nie było piękne, wspaniałe. Koncert jak koncert ani zbyt piękny ani wow. Czasami nie wiedziałam czy ta pani śpiewa na pewno w języku niemieckim (nie miałam wątpliwości gdy było po angielsku). Najbardziej podobało mi się oświetlenie. Poza tym myślałam, ze jej kiecka zsunie się z cycków 😀 mogła się jakoś spiąć a nie podnosić biust cały czas. Głos ne jest zły.
Pani Marto ! chamstwo z Pani wychodzi..aż szkoda że takie dno wpuścili na taki koncert!