Dramat, który rozegrał się na obrzeżach Siedlec niemal dwa miesiące temu nadal nie ma szczęśliwego zakończenia a o zniknięciu kilkumiesięcznej Nikoli wiemy dzisiaj w zasadzie tyle samo co na początku.
Przypomnijmy. Wszystko stało się w poniedziałek 25. października. Około godz. 20. do dyżurnego KM Policji w Siedlcach zadzwoniła 26 – letnia Małgorzata B. twierdząc, że została pobita przez swojego konkubenta, 29 – letniego Norberta S. Mężczyzna miał także zabrać z domu ich wspólne dziecko, sześciomiesięczną Nikolę i uciec z nią w nieznanym kierunki. Zdarzenie postawiło na nogi siedlecką policję. Tego samego wieczoru i następnego dnia będący na służbie policjanci prowadzili akcję poszukiwawczą.
– Liczy się czas, ponieważ dziecko jest karmione mlekiem matki a kiedy ojciec wyszedł z nim z domu było ubrane tylko w śpioszki – mówił nam 26. października, dzień po zniknięciu obojga Jerzy Długosz, oficer prasowy siedleckiej komendy. Dzisiaj, niemal dwa miesiące od zaginięcia dziecka policja wie niewiele więcej. Nie pomógł fakt, że jego ojciec został 28. października ujęty (w chwili zatrzymania była z nim Małgorzata B.) a miasto i okolice zostały przetrząśnięte przez funkcjonariuszy. Nie pomogły również konfrontacje obojga rodziców. Każde za zaginięcie dziecka winiło drugą stronę. My wracamy do sprawy.
– Dotychczas przeprowadzone czynności niestety nie doprowadziły do ustalenia miejsca pobytu Nikoli mimo, że kilka tygodni temu w sprawie pojawił się nowy sygnał, który pociągnął za sobą działania w Warszawie – powiedział nam dzisiaj Jerzy Długosz z siedleckiej komendy.
Kiedy 22. listopada spotkałam się z Małgorzatą, matką Nikoli ta nie chciała ze mną rozmawiać. Podkreślała tylko, że jest dobrej myśli, że w sprawie pojawił się nowy wątek, ale nie zdradziła żadnych szczegółów. Dzisiaj okazuje się, że tym nowym wątkiem była pomoc jasnowidza. Czy to ona zaprowadziła siedleckich policjantów do Warszawy?
– Matka dziecka kontaktowała się nawet z jasnowidzem a w tej sprawie nawet takie informacje są przez nas traktowane poważnie – przyznał Długosz. – Jasnowidz przekazał kobiecie informacje, że dziecko może znajdować się w Warszawie, określił nawet kwadrat ulic, ale nie potrafił podać dokładnego adresu. Pracujące przy tej sprawie osoby przy wykorzystaniu dostępnych nam środków technicznych i źródeł osobowych wytypowali kilka mieszkań w tym wskazanym kwadracie i te mieszkania były sprawdzane – powiedział nam oficer prasowy KM Policji w Siedlcach.
Niestety. W żadnym z mieszkań nie było dziewczynki a powiązania osób, do których dotarli funkcjonariusze ze sprawą zaginięcia dziecka zostały wyjaśnione. Trop okazał się błędny, ale jak zapewnia nas oficer prasowy policja nadal zajmuje się sprawą. Ze względu na jej dobro nie usłyszeliśmy od niego nic więcej.
bg
a ja myślę, że przepraszam, ale niestety to dziecko nie żyje. wiem, że to straszne co pisze, ale ono mogło umrzeć już pierwszego dnia po porwaniu. Ten koleś po prostu się nie przyzna bo dstanie dożywotkę.
konrad pewnie masz rację… niestety, ale może jest jeszcze mimo wszystko jakaś nadzieja…
nie wydaje sie wam ludzie ze tu duzo rzeczy sie nie zgadza w tej tragedii??Moze poprostu sprzedali biedna Nikole a teraz ich wina gniecie???
to jest TYLKO patologia ……
mi też się wydaje raczej że to dziecko jest raczej sprzedane dla tych którzy nie mogą mieć dzieci pieniądze nie mają znaczenia a dla innych 15 tys to kwota astronomiczna