Część autorów ogłoszeń towarzyskich to urodzeni poeci. Jeden nawet marynista. „Czuję się jak okręt spłukany wśród fal, w którą stronę płynąć mam? (...)” - napisał. Jak więc wnioskuję, jest przygotowany na to, że usłyszy: „Spływaj”.
|
Co w Siedlcach szumi (odc. 17)
Znamy się już prawie 4 miesiące, więc chyba mogę sobie pozwolić na szczerość. Zacząłem pisać felietony, bo chciałem zostać siedleckim celebrytą. Celebrytę lubi lokalna władza (choć, jak każda, miewa chwile słabości), artyści klepią go po plecach, a media proszą o wypowiedzi nawet kiedy nie ma nic do powiedzenia. Krótko mówiąc, należy do Towarzystwa. A więc żyć, nie umierać.
Tyle że tworzę te felietony i tworzę, a popularność jakoś nie chce przyjść. Samorządowcy nie przysyłają kwiatów, jeśli ktoś klepie mnie w plecy, to z pytaniem, czy zasponsoruję mu piwo, zaś w publikatorach pojawiam się raczej jako piszący niż opisywany. Niby emocje budzę, bo obok niejakiego Józefa, żądającego, bym niezwłoczne opuścił Siedlce, mam fana tytułującego mnie „mój bóg”, ale do Towarzystwa wciąż nie należę. Może to dlatego, że kilkanaście felietonów nie wystarcza, by zostać celebrytą? A może zabrałem się do sprawy z niewłaściwej strony?
Ostatnio wpadłem na pomysł, że jeśli marzy mi się przynależność do Towarzystwa, powinienem sięgnąć po ogłoszenia towarzyskie. W największej z siedleckich gazet znalazłem ich jednak niewiele, a każde coraz bardziej tajemnicze. Najpierw było: „Zapraszamy na miłe chwile relaksu”. I od razu telefon. Ale w sumie, po co więcej, skoro to chyba normalne, że osoby należące do Towarzystwa oddają się głównie relaksowi? W kolejnym ogłoszeniu przeczytałem natomiast: „Sympatyczne kociaki zapraszają”. Tu z kolei nie napisano, na co, jednak myślę, że w grę wchodzi picie mleka. Przecież kociaki nie mają dużo więcej ciekawych zajęć, prawda? Gdy więc autorka następnego anonsu ogłosiła: „Wszystko w cenie, zapraszam”, bez problemu zgadłem, że w jej przypadku nie trzeba przynosić mleczka ze sobą.
Dużo głębiej poznałem zagadnienie dzięki ogłoszeniom na stronie internetowej innej z gazet wychodzących w naszym mieście. Zacząłem od pań. Pierwsze, bo na literkę „A”, było: „Absolutnie masaż namiętny całego ciała i nie tylko, zaprasza 22-latka Gosia”. Może i dobrze, że przedsiębiorcza Małgorzatka nie zdradza, co masuje oprócz ciała, bo ja akurat lubię tajemnice. Kolejna z pań była już bardziej dosłowna: „Ale ci zrobię masaż, bardzo miła i ładna brunetka 24 latka, dyskretna mężatka zaprasza do siebie na niezapomniane chwile rozkoszy, spełniam marzenia”. Tyle że ona, moim zdaniem, zdradza trochę zbyt dużo.
Jak się okazało, chętniej od pań ogłaszają się panowie. Jeden z nich napisał: „Kawaler 35 lat pozna panią 35 lat w celu intymnych spotkań, jestem z Siedlec, szukam żony”. Może szuka, bo mu się zgubiła, a nim się znajdzie, pan nie zamierza się nudzić? Dalej? Proszę bardzo. „Marco 30 l kompleksowe usługi wypoczynkowe dla zadbanych Pań”. Niby to samo, co „chwile relaksu”, a jednak profesjonalniej, prawda? Tylko czy „l” oznacza „litrów”? Pytam, bo ja na miejscu „zadbanych Pań” wolałbym mieć pewność.
Część z pozostałych ogłoszeniodawców w tej rubryce to urodzeni poeci. Jeden nawet marynista. „Czuję się jak okręt spłukany wśród fal, w którą stronę płynąć mam? szukam miłej, fajnej dziewczyny 25-30 lat na długie wieczory” – napisał. Jak więc wnioskuję, jest przygotowany na to, że usłyszy: „Spływaj”. Następny przedstawił się: „Ja 26 letni tygrysek” i dodał: „poznam szalone kobiety godne przygód dyskrecja w 100%”. Nie wiem, co znaczy, że pani jest „godna przygód”, ale, jak dla mnie, z tego 26-latka to bardziej Prosiaczek niż Tygrysek.
Kolejny z panów może być związany ze służbą zdrowia. „Hej mam 23 lata” – poinformował w swoim ogłoszeniu – „i jeśli zapomniałaś już co to jest gra wstępna to napisz”. Gdzie pisać, nie napisał. Ja stawiam na Rzecznika Praw Pacjentów. Nie mam natomiast pojęcia, kto powinien interweniować w przypadku anonsu: „Napalony przystojny mulat 34 lata, może znajdzie się napalona kobitka na ostrą jazdę przez telefon”. Ktoś z branży telekomunikacyjnej? Za to: „Telefon dla napalonych kobiet ja miły, szalony, przystojny i bardzo wyposzczony takiego głosu jeszcze nie słyszałaś – zwariujesz z rozkoszy” na pewno zainteresuje psychiatrów.
Czy ogłoszenia towarzyskie przybliżyły mnie do bycia celebrytą, nie wiem, bo nie dzwoniłem jeszcze pod żaden z podanych tam numerów. Na razie zastanawiam się, czy naprawdę tego chcę.
Bartek Szumowski
|
O losie… Ale wybrałeś temat…. Czemu akurat taki? Czy ten najbardziej rozkwita w siedleckich ogłoszeniach…???
Jak zwykle doskonały felieton 🙂 Ubawiłam się, czytając. Jednak do sprawy zabrałeś się od złej strony! Myślę, że aby zasłużyć na miano celebryty, musiałbyś poczekać na otwarcie siedleckiego lodowiska i tam… zawirować z atrakcyjną partnerką w kusej spódniczce. Tak robią polscy celebryci i ludzie ich za to kochają!