- Dlatego więc prawdziwi Polacy powinni odwiedzać dyskotekę o szóstej rano - uprzedziłem Henryka. - Bo wtedy kontynuowanie zabawy na ulicy, głośna muzyka i zanieczyszczanie otoczenia już wcale nie przeszkadzają innym prawdziwym Polakom.
|
Co w Siedlcach szumi (odc. 14)
Słowo daję, miało już nie być o Franku. Jest denerwujący i na dodatek interesuje się polityką równie mocno, co piwem, a więc trudno o większe przeciwieństwo mnie. Tym razem muszę jednak przyznać rację Stephenowi Kingowi, który napisał: „Czasem oni wracają”. Zwłaszcza że nikt nie wie lepiej niż ten specjalista od wampirów i wilkołaków, iż to, co przyszło za drugim razem, nie zawsze jest tym samym, co wyszło za pierwszym.
Tym razem spotkałem Henryka. To brat Franka, o ile pamiętam – nieco starszy, ale podobny do niego pod wieloma względami. Jednak nie pod wszystkimi. Henryka poznałem kilka kadencji prezydenckich temu, kiedy na najwyższe stanowisko w państwie startował przedstawiciel ZChN. Choć widział mnie pierwszy raz w życiu, musiałem wzbudzić jego zaufanie, gdyż zsiadł z roweru, na którym się przemieszczał, i oświadczył: „Polska ginie, bracie”. Do dziś nie wiem, czy tak samo zwracał się w dzieciństwie do Franka. Wiem za to, że po tym wstępie zapoznał mnie z rozwinięciem swojego wniosku, i że od tego czasu czyni to przy każdej możliwej okazji. Ponadto udało mi się ustalić, iż obdarzonych przez niego zaufaniem jest więcej, a część z nich nazywa go „Mohenryk”. To musi coś znaczyć.
– Media są przeciwko prawdziwym Polakom! – poinformował mnie już na dzień dobry Henryk. Uczynił to w sposób tak dobitny, że początkowo wziąłem jego informację za jedną z zapowiedzianych przez rzecznika prezydenta Siedlec „głośnych prób syren alarmowych na terenie Miasta”. Potem jednak przypomniałem sobie, że te zaplanowano dopiero na koniec tygodnia.
Mohenryk w tym czasie sięgnął po przygotowane wcześniej wydruki. – „Prezydent Kudelski chce zamknąć dyskoteki” – przeczytał tytuł pierwszego. – „Nie tupać po 23.00!” – zacytował nagłówek drugiego. – Czy tak piszą prawdziwi Polacy? Nie! – odpowiedział sobie, najwidoczniej uznawszy, że ja nie zareaguję w satysfakcjonujący go sposób. Słuszny wniosek, bo odparłbym, iż tak piszą Polki, a nie Polacy, gdyż znam autorki obu artykułów.
Postanowiłem więc ulżyć Henrykowi w twórczych mękach. – Prawdziwi Polacy są za tym, żeby dyskoteki i ogródki gastronomiczne były czynne między szóstą a dwudziestą trzecią, tak? – spytałem, a na twarz mojego rozmówcy wypłynął uśmiech akceptacji. Szybko jednak zatonął. – A jeśli ktoś nie jest ani za, ani przeciw inicjatywie uchwałodawczej prezydenta Siedlec? Też powinien zacząć myśleć o emigracji? – dodałem bowiem.
Nokaut obezwładnił Mohenryka jedynie na krótką chwilę. – Polska ginie, a ty sobie żarty stroisz?! – zagrzmiał znów. Ja zaś po raz kolejny doszedłem do wniosku, że wolałbym próby syren alarmowych zamiast rozmowy z nim. – Nie stroję, po prostu nie widzę problemu i nie rozumiem, o co to całe zamieszanie – odpowiedziałem.
– O co? O co?! – powtórzył Henryk, najprawdopodobniej w celu zebrania myśli, do czego Frankowi służy łyknięcie z butelki. Chyba jednak zyskał w ten sposób mniej czasu niż planował, bo po chwili rozpoczął dłuższe wertowanie przyniesionych ze sobą wydruków. – „(…) jest spowodowane zakłócaniem ciszy nocnej przez opuszczających dyskoteki oraz ogródki gastronomiczne zorganizowane na świeżym powietrzu” – przeczytał wreszcie z poczuciem ulgi. – „Na ulicach kontynuowane są zabawy, wszczynane awantury, słychać głośną muzykę wydobywająca się z radioodbiorników samochodowych, głośne śpiewy, zanieczyszczane jest też otoczenie . Powoduje to liczne interwencje i skargi okolicznych mieszkańców. Służby porządkowe pomimo szczególnego monitorowania tych miejsc nie są w stanie w pełni zapewnić porządku i bezpieczeństwa mieszkańcom” – skończył odczytywanie. – O to chodzi!
– Pewnie to dlatego, że do dyskotek chodzą nieprawdziwi Polacy – uprzedziłem wnioski Mohenryka. – Prawdziwi bawią się na tradycyjnych polskich weselach, z których wracają przed wieczornym wydaniem „Wiadomości”, trzeźwi i samochodami bez radioodbiorników. A jeśli śpiewają, to ciche mruczanda, podczas których zbierają śmieci z chodników – uzupełniłem usłużnie.
– Ty… – zaczął Henryk w taki sposób, że zrozumiałem, iż jeśli dokończyłby zdanie, byłoby ono groźbą karalną. Uprzedziłem go. – Dlatego więc prawdziwi Polacy powinni odwiedzać dyskotekę o szóstej rano, bo wtedy kontynuowanie zabawy na ulicy, głośna muzyka i zanieczyszczanie otoczenia już wcale nie przeszkadzają innym prawdziwym Polakom. Takie godziny funkcjonowania lokali tego typu sprzyjałyby też większemu otwarciu się na młodszą młodzież, dla której można by zorganizować poranki dyskotekowe. Na przykład z piwem za pół ceny… – rozmarzyłem się.
Mohenryk zaniemówił. – Polska ginie – wyszeptał tylko nadludzkim wysiłkiem woli. – Nie zginie – odpowiedziałem. – Wystarczy zamienić wszystkich Polaków na prawdziwych.
Bartek Szumowski
|
Tfu. Naciesz się dziecko, że ktoś ci pozwolił takie głupoty wypisywać, bo nikt poważny by ci na to nie pozwolił. a jak ci tak źle w naszym mieście to nikt za tobą tęsknić nie będzie. Żegnam
Tu już dłużyzna wpłynęła na niekorzyść. Bartek, umiesz lepiej.
niezła heca w tych Siedlcach
czytalem jeden z wczesniejszych.
tym razem sam wykreowales sie na przekombinowanego pismaka.