W sobotę odbędzie się w Siedlcach trzeci już Dzień Sportów Ekstremalnych. Jego hasło brzmi: „Młody - wolny od nałogów”. Bardzo słusznie. Jeśli młodzi będą wolni od nałogów, zostanie więcej dla starszych.
|
Co w Siedlcach szumi ( odc. 8 )
W sobotę na placu Sikorskiego w Siedlcach odbędzie się trzeci już Dzień Sportów Ekstremalnych. To impreza bardzo zacna i warta pochwały.
Po pierwsze ze względu na przyświecającą jej ideę, hasło Dnia brzmi bowiem: „Młody – wolny od nałogów”. Bardzo słusznie. Jeśli młodzi będą wolni od nałogów, zostanie więcej dla starszych. A młodzi niech się w tym czasie… O, mam! Bujają. To przecież też jakiś rodzaj sportów ekstremalnych.
Chociaż ja bym nie ograniczał tej imprezy wyłącznie do młodzieży. Niech ekstremizują się (czy jakoś tak) wszyscy chętni, bez względu na wiek. W końcu takie na przykład bandżi to bardzo ciekawa dyscyplina jest. Rzucasz się w dół, a nie spadasz całkiem na twarz, tylko jeszcze podskakujesz do góry. Ponoć cała tajemnica tkwi w zabezpieczeniu, znaczy się gumie. Tak przynajmniej uważali kiedyś moi starsi koledzy. Ale ostatnio z nimi jakoś nie rozmawiam, bo zajmują się dziećmi.
A bandżi to przecież tylko jedna z dyscyplin, które będą uprawiane podczas Dnia Sportów Ekstremalnych. W programie ma się też znaleźć choćby jazda na kładach. Taki kład to niezwykle sprytne urządzonko: już nie motor, a jeszcze nie samochód. Dzięki temu mógłby być świetnym rozwiązaniem dla osób, które nie mają szczęścia w zaliczaniu kolejnych podejść do egzaminu na prawo jazdy. Ciekawi mnie tylko, gdzie przebiegnie granica, za którą „prawie zdane” prawko będzie uprawniać do jazdy kładem. Ja bym stawiał na pierwsze zarysowanie samochodu egzaminacyjnego.
Teraz zagadka. Wiecie, co to jest zorbing? Mnie też się wydawało, że wiem. Stojąca w rzędzie grupka mężczyzn, którzy zarzucili ręce na barki sąsiadów po obu swoich stronach, muzyka Mikisa Theodorakisa i taniec. Oraz oczywiście alkohol, bo żaden heteryczny facet nie robi takich rzeczy na trzeźwo. Ja wiem, że miało być „wolny od nałogów”. No ale pół litra na dwóch to nie nałóg, a już na pewno nie w Polsce. Tu to… tradycja. Zresztą, nie ma o czym mówić, bo zorbing jest wtedy, kiedy człowieka wsadzi się do nadmuchiwanej kuli z materiałów odpornych na uszkodzenia, a kulę się popchnie. Co prawda do tej zabawy potrzeba stromej powierzchni, ale to chyba nie problem, od kiedy obok placu trwa tzw. przebudowa ulicy Pułaskiego.
Niestety na bandżi, kładach i zorbingu program pozaartystyczny Dnia się kończy. A szkoda, bo Siedlce mogłyby dokonać jakiegoś wkładu w rozwój sportów ekstremalnych. Ja sam mam kilka propozycji. Choćby z wykorzystaniem wspomnianej ulicy Pułaskiego. Slalom po znajdującym się tam placu budowy, a na dodatek – żeby było bardziej ekstremalnie – pojazdem siedleckiego MPK. Gdyby tylko istniała taka możliwość, dorzuciłbym do tego połączone siły któregoś z zespołów wokalnych i lokalnego PCK, śpiewające „Autobus czerwony”.
Myślę, że sporą popularnością mogłyby się też cieszyć pokazy skoków do następnej kadencji w wykonaniu siedleckich polityków wszelkich szczebli. Panowie i panie na pewno już trenują przed jesiennymi wyborami, jest więc czym się pochwalić. Może nawet jakieś prawyborki, znaczy eliminacje, dałoby radę przeprowadzić?
Na razie jednak organizatorzy nie odpowiedzieli na moją koncepcję rozszerzenia siedleckiego Dnia Sportów Ekstremalnych. Ale nadziei nie tracę. Spróbuję jeszcze przed następną edycją. Czyli po wyborach.
Bartek Szumowski
|