Włodzimierz Cimoszewicz, chociaż jest z innej, niefaworyzowanej przeze mnie opcji jest politykiem, który już od kilku ładnych lat pracuje na swoje własne konto. Odsunął się trochę od tych mocnych politycznie spraw. Słowa, które wypowiedział a mianowicie, że popiera Komorowskiego, bo nie chce, aby wygrał Jarosław Kaczyński… No cóż, możemy przypuszczać, że powiedział po prostu to, co myślał. Chyba nikt by nie kupił deklaracji, że  popiera kandydata PO, bo jest to kandydat o jego poglądach.

Ciężko jest tak naprawdę powiedzieć czy takie słowne poparcie ma jakiekolwiek znaczenie w końcowym wyniku. Według mnie jest ono symboliczne. Nie zmienia to jednak faktu, że mówi się o nożu w plecy Grzegorza Napieralskiego. Jeśli za Cimoszewiczem stoi elektorat SLD to jest to bez wątpienia cios dla ich kandydata, ale jeśli są to ludzie niezdecydowani, którzy popierają po prostu Cimoszewicza to nie jest to tak jednoznaczne.

Ważniejsze jednak w tej kampanii staje się moim zdaniem coś innego. Ludzie zaczynają deklarować, że nie zagłosują za czymś a przeciw czemuś. Czy to jest dobre? Nie wiem. W demokracji to co nie jest zabronione jest dozwolone, więc mają do tego prawo. Prawda jest taka, że jeśli dojdzie do drugiej tury wyborów to wielu Polaków przed takim wyborem ich zdaniem stanie.