W większości krajów Europy, gdy kierowca widzi, że do pasów zbliża się pieszy – hamuje. W większości, ale nie w Polsce a na pewno nie w Siedlcach.
– Polska to taki dziki zachód i jeszcze wiele lat musi minąć by coś się zmieniło – mówi Jacek Kobyliński, dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Siedlcach. – A przecież każdy kierowca też jest pieszym – dodaje.
W ponad 80 proc. zdarzeń drogowych z udziałem pieszych, winę ponosi właśnie kierowca samochodu. W niecałych 2o leży ona po stronie pieszego. Przepisy drogowe zabraniają przejazdu przez pasy na jezdni bez zwalniania a kodeks drogowy zmusza do ustąpienia przechodzącym przez nie pierwszeństwa. Kierowcy zdają się tego nie wiedzieć.
– Najczęściej wyprzedzają na przejściach i omijają samochód, który właśnie zatrzymał się, aby pieszego przepuścić – tłumaczy Kobyliński. – Ale piesi też nie są bez winy – dodaje.
Bardzo często korzystają z … zakorkowanego pasa ulicy. Aby skrócić sobie drogę, przeciskają się między samochodami i wychodzą wprost pod koła auta z drugiego pasa, gdyż na nim ruch odbywa się normalnie. Nie trudno zauważyć, że nasi kierowcy często przekraczają prędkość w terenie zabudowanym i droga hamowania w sytuacjach takiego zaskoczenia jest tragiczna w skutkach.
Pieszy jest święty
Jednak najniebezpieczniejsze są sytuacje przy tzw. zielonej strzałce, czyli warunkowym prawoskręcie. Mało który kierowca wie, że trzeba się przed nim zatrzymać, a nie skręcać bez żadnych ograniczeń. Uwagę należy również wykazać na osiedlowych uliczkach.
– Mało który kierowca wie także, że w strefie zamieszkania czyli na drogach osiedlowych pieszy jest jak święty. Dziecko może tam bawić się piłką nawet na środku uliczki – wyjaśnia dyrektor WORD-u. – Niestety. W Siedlcach wielu kierowców urządza sobie na tych drogach wyścigi – dodaje.
Nie trzeba nikomu wyjaśniać jakie szanse ma pieszy w zderzeniu z autem. Takie wypadki nie są nagłaśniane, bo są mało medialne, bez huku i wgniecionej blachy. A prawie zawsze kończą się tragicznie. Dla pieszego.
– Trudno znaleźć kraj w Unii Europejskiej o tak niskiej kulturze kierowców w stosunków do pieszych jak Polska – przyznaje Jacek Kobyliński. – Jednak my, piesi sami także musimy zadbać o swoje bezpieczeństwo. Nawet gdy jest sygnalizacja, trzeba się rozejrzeć. Zielone światło dla nas nie zawsze oznacza czerwonego dla kierowcy – dodaje.
ab