Powstanie w naszym mieście skateparku to tylko kwestia czasu. Skąd zatem wzięły się spięcia na linii młodzież – Sitnik? I czy na pewno jakieś są?
Na piątkowej sesji miejskiej Andrzejowi Sitnikowi, dyrektorowi Ośrodka Sportu i Rekreacji zarzucono, że nie słucha tego co w tym temacie ma do powiedzenia młodzież. Sam Sitnik, który jest za inwestycję odpowiedzialny, wydawał się być tą informacją zaskoczony.
– Nie wiem dlaczego stwierdzono, że między mną i młodzieżą jest jakiś problem – twierdzi w rozmowie ze SPIN. – Nie uczestniczyłem w żadnym spotkaniu, w którym nie uczestniczyłaby zainteresowana młodzież. Nie wiem skąd wzięła się opinia, że nie będzie ona miała wpływu na to jak skatepark będzie wyglądał – dodaje.
Na samym początku rozmów o budowie obiektu Młodzieżowa Rada Miasta mówiła o całorocznym obiekcie, którego koszt miał wynieść 200 tys. zł. Potem zaczęły docierać do nich informacje, że będzie on na płycie lodowiska i tylko w sezonie wiosenno – letnim.
– Były takie rozważania, ale tylko dlatego, że chcieliśmy aby to miejsce było jak najbardziej funkcjonalne – przyznaje dyrektor OSiR. – Stąd pomysł, by w zimę było tam lodowisko, a w ciepłe miesiące skatepark. Młodzież o tym wiedziała od samego początku.
Hamować roszczeniowy charakter
Na jednym ze spotkań Andrzej Sitnik przekazał młodzieży katalogi z ofertami przyrządów. Jak twierdzi dlatego, że on się na tym nie zna i nie wie co jest najbardziej potrzebne.
– Do dzisiaj nie mam od nich odpowiedzi co to mają być za sprzęty – mówi dyrektor. – Ale stwierdzili, że chcą betonowy obiekt. I to takie skakanie z kwiatka na kwiatek. Więc powiem jako pedagog, że powinniśmy wsłuchiwać się w głos młodzieży, ale musimy hamować ich roszczeniowy charakter bo na razie tak to wygląda – dodaje.
– My już jesteśmy pewni, że to ma być konstrukcja betonowa stała na terenie OSiR-u. – wyjaśnia Olga Kwaśniewska, wiceprzewodnicząca Młodzieżowej Rady Miasta. – Problem był taki, że dyrektor Sitnik uparł się, aby zakupić w tym roku przeszkody, które nie „przeżyłyby” zimowania na zewnątrz. Zaczęłyby po prostu pękać a dwieście tysięcy byłoby wydane na nic.
Na szczęście do porozumienia doszło i teraz rozpoczęły się rozmowy z firmami, które taki obiekt postawią. Jest tylko mały problem. 200 tys. zł to za mało by zakupić pełne wyposażenie.
– Na płycie lodowiska można by było systematycznie dokupować przyrządy bez problemu – mówi Andrzej Sitnik. – Nie wiem jednak jak to będzie na stałym obiekcie. Czekam na opinię projektanta – dodaje.
Coraz więcej osób jeździ
Wykonany plan przedstawiony zostanie prezydentowi i radnym miasta, ale wszyscy są dobrej myśli.
– Za dużo pracy i rozmów było na temat skateparku, aby teraz z niego rezygnować – podsumowuje Andrzej Sitnik. – Jeśli wszystko dobrze pójdzie to może już w sierpniu część obiektu byłaby wybudowana.
Sportowcy mówią, że jeśli inwestycja nie uda się teraz, wolą poczekać jeszcze rok i mieć skatepark w całym wymiarze. A dodatkowej adrenaliny chce w naszym mieście coraz więcej młodych osób.
– W Siedleckim Klubie Sportów Ekstremalnych jeździ około sześćdziesiąt osób plus osoby, które się tym interesują – mówi Olga. – Do chłopaków z Klubu dzwoni coraz więcej ludzi z pytaniami gdzie oni jeżdżą i czy można do nich dołączyć. Dlatego gdyby skatepark działał przez cały rok, byłby spełnieniem naszych potrzeb i oczekiwań i służyłby nam latami – dodaje.
ab