Awaria pieca została co prawda już usunięta, ale temperatura w mieszkaniach podnosi się bardzo powoli. Jeszcze wczoraj nad ranem w lokalach przy ulicy Karowej były tylko 4 stopnie.
Mieszkańcy w domach chodzą w czapkach i rękawiczkach. A z ich ust pada tylko jedno słowo: tragedia.
– Gdy dowiedzieliśmy się o awarii od razu zainterweniowaliśmy – mówi Andrzej Grzywacz, kierownik biura bezpieczeństwa i ochrony ludności miasta Siedlce. – Sytuacja jest niewesoła, gdyż mieszka tam sporo rodzin z dziećmi, a jedno z nich ma dopiero miesiąc – dodaje.
Sytuacja jest cały czas monitorowana i w razie potrzeby władze mają już przygotowane miejsca czasowego pobytu w jednym z siedleckich internatów. Mieszkańcy jednak domów opuścić nie chcą.
– Ja się nie dziwię tym ludziom, bo pozostawiliby bez opieki całe swoje dobytki – tłumaczy Andrzej Grzywacz. – Jednak gdyby ktoś się na to zdecydował to jesteśmy na to bardzo dobrze przygotowani. Oprócz ciepłego i suchego kąta do noclegu mamy także do zaoferowania wyżywienie – dodaje.
Na szczęście sytuacja się poprawia i sami mieszkańcy mówią, że nie dużo, ale można odczuć różnicę w cieple.
ab